~~~~~~
Jednym z większych problemów w tej sytuacji jest mała kolizja charakterów między dziewczynami, bo mimo, że rozmawiają dosyć często to za nic nie potrafią się dogadać. Nie to, że się nie lubią - jedna do końca nie ufa drugiej i na odwrót. Relacja ta jest dość specyficzna, bo za cholerę nie można z zachowania ich obu wyczytać, co o sobie nawzajem sądzą. Z jednej strony Chi irytuje w Jackie czasem objawiająca się arogancja, pewność siebie i ma ochotę wypomnieć Gryffonce według niej nieodpowiednie moralne wartości, ale gryzie się w język bo wie doskonale, że panna Bielikov i tak wszystko zrobi po swojemu.
Z drugiej strony jednak Ślizgonka dostrzega między nimi trochę podobieństw i chciałaby czasem porozmawiać z dziewczyną o niektórych sprawach, które wydawałoby się, że ta może zrozumieć, ale wrodzona intuicja samotnika robi swoje i kończy się na chęciach.
Syriusz jest na pewno Huncwotem, którego Chi zna najlepiej, bo niestety zwykła wpadać na chłopaka akurat wtedy, gdy nie ma na to humoru ani ochoty, dlatego więc najczęściej zbywa arogancję Blacka cichym westchnięciem, w duchu mając ochotę zdzielić go miotłą lub kijem po łbie. Kilka razy jej podpadł i zszargał zaufanie, chociażby wtedy, gdy wraz z Jackie podał Ślizgonce eliksir prawdy w napoju, bo Gryffoni żywili wobec dziewczyny podejrzenia, że ta mogłaby mieć jakiś udział w zamordowaniu mugolaczki z piątego roku podczas balu poprzedzającego drugie zadanie Turnieju Domów, dlatego też Chi podchodzi teraz do wszystkich spraw związanych z Blackiem raczej z dystansem i ostrożnością. Jednocześnie uważa na to, co o nim mówi, bo obawia się, że Syriusz jako świadek sytuacji, gdy Dołohow przyprawił dziewczynę o szpecące jej przedramię blizny mógłby w przypływie emocji sprzedać komuś o tym informację, której Chi strzeże jak największego skarbu na świecie.
Chi w stosunku do Severusa można by powiedzieć, że jest dość neutralna. Z jednej strony Ślizgon nigdy nie gnębił jej jak większość uczniów z domu Węża, ale z drugiej kilkakrotnie jej podpadł (chociażby wtargnięciem do jej umysłu za pomocą legilimencji), więc bywa w jego stosunku dość ostrożna i stara się uważać na to, co mówi, bo doskonale zdaje sobie sprawę z podejrzeń kierowanych w stronę chłopaka związanych z organizacją Śmierciożerców. Dziewczyna jednak nie popiera dręczenia Snape'a przez Huncwotów i szczerze mówiąc ich zachowanie uważa za co najmniej dziecinne, bo może i nie ufają chłopakowi, ale wyzwiska i kawały kierowane pod jego adres wydają jej się banalne i nieprzemyślane, zupełnie jak u grupki dziecięcych chuliganów panoszących się po osiedlu. Czasem dostrzega u Ślizgona pewne cechy świadczące o tym, że ten całkowicie nie uległ wpływom domu i woli trzymać się własnego zdania, żyjąc trochę bardziej w swoim świecie. Dlatego też ma dla niego nieco łagodniejszy stosunek, niż mogłoby się wydawać. Co nie znaczy jednak, że nie kradnie mu czasem jakiegoś rzadkiego eliksiru, żeby wykorzystać miksturę do własnych celów..
Jak to sie powszechnie (i dość płytko, ale cóż) mówi; "przeciwieństwa się przyciągają" i można uznać, że tak też było w tym przypadku, bowiem Puchon jest chyba jedyną osobą, przy której Chi nie ma siły już udawać, że nie widzi swojej lekkomyślności i głupoty. Od początku wydawało jej się, że chłopak nie patrzy na nią przez pryzmat ogólnej opinii o jej osobie i szczerze mówiąc trochę ją to dziwiło, bo zauważyła, że na praktycznie wszystkich plotki wywierają jako-taki wpływ. Dziewczyna z jednej strony w duchu była mu niezmiernie wdzięczna za to, że próbował ją jakoś okiełznać i zniechęcić do pakowania się we wszelkie kłopoty przez swoją narwaną naturę, ale z drugiej nie powstrzymało jej to od wkręcania się w kolejne tarapaty nieczęsto spowodowane przez jej niewyparzony język. Można by powiedzieć, że spokojna natura Nicolasa z pozoru zrównoważy się z lekkomyślnością i impulsywnością Chi, ale nawet po namowach, prośbach i groźbach chłopaka dziewczyna nie wytrzyma więcej niż jeden-dwa dni w przymusowym udawaniu odpowiedzialnej. Nie było chyba dla nikogo zdziwieniem, gdy w krótko po niepozornych plotkach na temat dwójki, wynikających z tego, że spędzali ze sobą podejrzanie dużo czasu zostali parą.
Ta dwójka najbardziej Ślizgonce działa na nerwy, a ona im i to raczej dla nikogo nie jest żadną tajemnicą. Od pierwszych szkolnych dni, gdy tylko podczas powitalnej uczty w pierwszej klasie wylądowali na miejscach niedaleko siebie zaczęła się mała wojna wynikająca z tego, że chłopcom nie odpowiadało podejście Chi do życia. Do drugiej klasy raczej unikała kontaktów z nimi i skrywała się gdzieś po kątach, podtrzymując opinię o tym, coby miała być beksą, ale po poważnej rozmowie z ojcem już w połowie drugiej klasy zaliczyła z Willem pierwszy, niezbyt legalny pojedynek na korytarzu. Gdy tylko widzi ich dwójkę, albo jednego z nich ciśnienie automatycznie skacze jej do góry, a ręce drżą, aż paląc się do tego, by chwycić w rękę różdżkę i utrzeć im nosa choćby jakimś niezbyt przyjemnym zaklęciem. Stara się jednak panować nad emocjami i złością, a powodem tego przebłysku rozsądku jest fakt, że została na szóstym roku prefektem i z jej obowiązkami raczej kłóci się rzucanie klątw na Mulcibera lub Avery'ego.
Z panną Evans Chi ma dobre stosunki, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Lily nieco sceptycznie podchodzi do niektórych faktów związanych z dziewczyna i niezbyt jest zadowolona z tego, że Ślizgonka zadaje się z niebezpiecznymi typkami ze swojego domu, bo bójek w Lochach z Mulciberem na poważne, groźne zaklęcia na pewno nie można nazwać rozsądnymi i bezpiecznymi. Mimo tego dziewczyny lubią się, rozumieją dość dobrze i potrafią ze sobą rozmawiać, żeby chociażby ponarzekać na niektóre obowiązki prefektów, bo obie pełnią podobną funkcję.
~~~~~~
[Finito kochani, Chi jest bardzo dumna z tych, którzy przebrnęli przez to masło maślane. Ewentualne uwagi/zażalenia/groźby można kierować poniżej, czas rozpatrzenia przewidziany jest na prawdopodobnie trzy wieki. I od razu mówię, że to nie wszystko, jeśli komuś bardzo zależy na dopisaniu go w krótkim czasie to proszę się do mnie dobijać drzwiami i oknami.]