niedziela, 9 grudnia 2012

Lily Evans





"Kiedy cię tylko zobaczyłem, od razu cię poznałem. Nie po bliźnie, po oczach. Takie miała Lily. Tak... Znałem ją. Została przy mnie wtedy, gdy wszyscy inni się odsunęli. Była nie tylko utalentowaną czarownicą, ale także niezwykle wrażliwą kobietą. Potrafiła dostrzec piękno w innych. Nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, gdy ktoś sam nie znajdował go w sobie."

~Remus Lupin o Lily



Lily Evans  - czarodziejka pochodząca z mugolskiej rodziny. O swoich magicznych zdolnościach dowiedziała się, będąc dzieckiem, dzięki Severusowi Snape'owi, który mieszkał w pobliżu. Powiedział jej o istnieniu magii, a także nauczył ją kilku zaklęć. Lily i Severus stali się sobie przez to bliżsi, jednak przez lata ich przyjaźń stała się napięta, ze względu na zainteresowanie Snape'a czarną magią, a także dołączeniem do śmierciożerców. Na piątym roku, Lily zakończyła swoją przyjaźń z Severusem, tuż po tym jak nazwał ją "szlamą". Uczęszczała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w latach 1971-1978 i została przydzielona do Gryffindoru. Jako utalentowana czarownica, Lily była członkiem Klubu Ślimaka, a na siódmym roku została prefektem naczelnym.
Lily urodziła się 30 stycznia 1960 roku jako druga córka Mary Oldisch Evans i jej nie znanego z imienia męża. Miała starszą siotrę Petunię.
W wieku jedenastu lat Lily kupiła różdżkę w sklepie Olivandera. Była to 10¼ cala różdżka wykonana z wierzby, a według Olivandera bardzo dobra do rzucania uroków.
Nie była może jakoś wybitnie piękna, nie miała długich blond włosów, ani figury modelki. Reprezentowała za to wygląd normalnej, nawet dość ładnej dziewczyny o płomiennie rudych, długich i nieco falowanych włosach, intensywnie zielonych oczach i nawet smukłej sylwetce. Lekko zadarty nosek, na którym widniało kilka piegów dodawał jej niezwykłego uroku. Charakterystycznego koloru włosy dawały znać o jej ognistym temperamencie i dość trudnym charakterze.
Tiara przydziału oczywiście przydzieliła ją do Gryffindoru, ku ogólnemu niezadowoleniu Snape’a. Właściwie to nie było innej możliwości, zielonooka nie dość że była strasznie odważna, to jeszcze do tego bardzo sprawiedliwa i szlachetna.




W szkole była jedną z tych, uważanych za prymuskę. Posiadała jednak coś więcej niż pojętny na wiedzę umysł – bardzo miły i serdeczny charakter. (oczywiście rzecz jasna była też uparta, zadziorna, często wredna i kąśliwa, a sarkazmu to już w ogóle sobie nie szczędziła…)
Rudowłosa zdecydowanie należała do marzycieli. W swoim jasnym umyśle tworzyła najróżniejsze scenariusze życia, podróżowała do krain znanych tylko dla niej  i zdecydowanie za często chodziła z nosem w chmurach. Nawet jej przyjaciółka Dorcas miała czasem rudej kompletnie dość.

Od pewnego czasu interesowała się także smokami, ich życiem, anatomią i fizjologią, oraz rzecz jasna psychiką. Mogła śmiało rzec, że fascynowały ją te wielkie gady, pełne ognia i szlachetności. Kontaktu z nimi jednak nigdy nie miała, ale zawsze pragnęła posiadać smoka miniaturkę.
W pokoju wspólnym zawsze siedziała z jakąś książką, gdyż nie za bardzo interesowało ją to, co działo się dookoła. Szczególnie uwielbiała unikać James’a Pottera, który starannie ubiegał się o jej względy, jednak na próżno… Lily wprost nie znosiła szczeniackich zachowań chłopaka, który zniżał się do poziomu pierwszorocznych, aby tylko zwrócić jej uwagę.

Nienawidziła też tego, że razem z Syriuszem i Lupinem, Potter prześladował jej byłego przyjaciela, nazywając go ”Smarkiem Snape’m.” . No i tego, że ciągle gdzieś się wymykali.. zawsze mniej więcej w równych odstępach czasu. To wszystko było bardzo dziwne.
Pewnego dnia jednak Lily uległa urokowi James’a. Sama właściwie nie wiedziała dlaczego tak się stało, ale przekonała się do niego i od pewnego czasu byli razem. Od tej chwili dziewczyna czuła, że żyje… czuła, że Rogacz uszczęśliwiał ją bardziej niż ktokolwiek inny.

Na walentynki od Pottera dostała kotkę. Mała biała kulka, którą dziewczyna w pierwszej chwili nazwała ”Joy” – co dosłownie oznaczało radość, wcale taka radosna i milutka nie była. Nikt nie przypuszczał, że z słodkiego, śnieżnobiałego zwierzaczka wyrośnie wielka dama, która pragnie aby wszysystko kręciło się dookoła niej. Kiedy Joy coś się nie podobało, ba.. kiedy ktoś ją chociażby ignorował ta wiedziała jak słusznie użyć swoich ostrych pazurków. Nie sposób jednak było jej nie kochać, pomimo wrednego charakteru potrafiła też być czasem kochana i mruczeć tak słodko, że każdemu dookoła miękło serce.

Ciekawostka :

Patronusem Lily była łania. 

5 komentarzy:

  1. Hagrid właśnie opuszczał Zakazany Las niosąc w ramionach kilka drewnianych bel imponujących rozmiarów. Drewno na opał.
    Akurat w momencie zakończenia lekcji natknął się na grupę szóstorocznych Gryffonów powracających z zajęć Zielarstwa. Bardzo dobrze się składało. Gajowy uśmiechnął się pogodnie, gdy przed oczyma zamigały mu ognistorude włosy Lily, właśnie tej dziewczyny o delikatnej ręce teraz potrzebował.
    -Może wpadniesz na herbatkę? Chciałbym ci coś pokazać! -zawołał grzmiącym głosem do Gryffonki. Ostatnio Hagrid natknął się w Zakazanym Lesie na młodego jednorożca. Maleństwo miało złotawą sierść, i ku jego ogromnemu zdumieniu było dość wycieńczone i samotne. Choć Hagrid głównie pasjonował się mniej przytulaśnymi istotami, to nie mógłby skazać takiego biedaka na okrucieństwo panującej pogody i zabrał go do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szwendał się bez większego celu po korytarzach Hogwartu, chcąc zwyczajnie rozprostować kości. W pewnym momencie naszła go ochota, aby wybrać się na błonia, w końcu pogoda była dzisiaj wyjątkowo zachęcająca do wyjścia, w porównaniu do ostatnich tygodni. Skierował swoje kroki do drzwi wyjściowych z zamku, jednak nie dane było mu dojść do wyznaczonego celu, bowiem znikąd zjawiła się przy nim jakaś Gryfonka. Okazała się nią być Lily Evans, którą poznał ostatnio. Już miał ją jakoś powitać, ale podekscytowana dziewczyna wcisnęła mu w ręce księgę i zaczęła mówić jak najęta. - Witaj... - Udało mu się wtrącić gdzieś między jej słowami. Ulokował spojrzenie w trzymany tom, oglądając go uważnie. - Hm... Nie widziałem wcześniej tego tytułu. Skąd ją masz? - Zapytał wyraźnie ożywiony, ale ze zdziwieniem, jakby to było coś niezwykłego, że istnieje książka, której Rich nie przeczytał. A przynajmniej książka o tematyce interesującej go, bo kiedy był czymś zafascynowany, to całkowicie się temu oddawał i starał się dowiedzieć jak najwięcej na dany temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podczas gdy Lily szukała ewentualnych zbyt ciekawskich uczniów, chcących im poprzeszkadzać, Krukon otworzył księgę, kartkując ją, aby chociaż pobieżnie rzucić okiem na jej zawartość. Po chwili zamknął ją i podniósł wzrok na dziewczynę. - Muszę chyba bliżej zapoznać się z naszym gajowym... - Uznał, kiedy usłyszał jej wyjaśnienie. - Dziękuję. - Dodał jeszcze z lekkim uśmiechem, ale jego poprzednia mina musiała trochę zdezorientować Gryfonkę, bo nagle zmieniła ton głosu. - Nie przeszkodziłaś. Właśnie wybierałem się na błonia, odetchnąć trochę świeżym powietrzem. - Rozwiał jej wątpliwości i obrócił się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz, posyłając rudej pytające spojrzenie, jakby chciał zapytać, czy ma ochotę iść z nim. Tak, Rich był zwykle bardzo oszczędny w słowach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety - lekkomyślność i rzadkie przemyślenie swoich wypowiedzianych słów były jej wadami. Czasem nie sprawiały jej zbytnich problemów i nie przejmowała się nimi, zaś w kolejnej sytuacji wyklinała w myślach swoją głupotę na wszelkie możliwe, wulgarne sposoby.. W tym momencie wybrała tą drugą opcję - po lekcji eliksirów powiedziała jedno "tak, oczywiście" za dużo i została nieświadomie wciągnięta w wyręczanie profesora Slughorna w najgorszych robotach.. Z małego magazynku znajdującego się w lochach przytaszczyła do pustej już po zajęciach sali kolejno wszystkie stare, zakurzone, wysłużone, pokryte.. nie wiadomo czym kociołki, które w pokoiku znalazła. Pochylała się nad każdym kolejno, próbując rozmaitych zaklęć czyszczących i marszcząc nos z powodu niezbyt przyjemnego zapachu, który jednak mogła wytrzymać. Widząc, że profesor udaje się do swojego gabinetu życząc jeszcze swojej wychowance powodzenia westchnęła cicho, bezradnie siadając po turecku na ziemi. Chwyciła twardą szczotkę i specjalny, magiczny płyn i zaczęła szorować pierwszy kociołek. Powoli to szło, ale jak obliczyla, za jakieś cztery godziny powinna skończyć.. połowę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowych przyjaźni faktycznie łatwo nie nawiązywał, za to bardzo dobrze szło mu nawiązywanie nowych "przyjaźni", które potem wykorzystywał czy to kiedy potrzebował przysługi, czy w innych celach. Odpowiedział krótkim uśmiechem na jej uśmiech i rozejrzał się po błoniach. - W tej szkole jest dużo uczniów, to wcale nie takie dziwne. - Uznał w odpowiedzi, nie wspominając już o tym, że sam starał się nie rzucać się w oczy, co szło mu całkiem nieźle. - Mh? Dlaczego nie. Możemy go odwiedzić. - Ponownie się uśmiechnął, chociaż prawdę mówiąc należał do tej większości, która za gajowym nie przepadała. Właściwie niewiele osób było, które Richard naprawdę lubił.
    RB

    [Przepraszam, że takie rzygi i późno, ale w końcu odpisałem!]

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń