poniedziałek, 3 grudnia 2012

Syriusz Black III








 „Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego” 



Syriusz Black III - Toujours Pur




(…)Cała pewność siebie uleciała z Syriusza niczym powietrze z przedziurawionej dętki, gdy głos Minewry McGonagall odczytał: „Black, Syriusz”. Czuł na sobie palące spojrzenia uczniów przystrojonych w zielone szaty, ale nie tym przejmował się najbardziej. Gdzieś w tyle, pośród pierwszoroczniaków nie mniej przerażonych od niego, stał chłopiec w okularach, którego poznał w przedziale Ekspres Hogwart. Ktoś z kim Syriusz po raz pierwszy znalazł wspólny język.
 Przełykając głośno ślinę zatrzymał wzrok na wystrzępionej tiarze spoczywającej na taborecie. Pokonał ostatnie kroki, nie słysząc już niczego poza głośnym szumem w uszach, a kiedy kapelusz opadając na oczy przysłonił mu widok na cały świat odetchnął w duchu uspokojony nagłą ciemnością  – zaraz będzie miał to za sobą.
 -Widzę w tobie duży potencjał, chłopcze – zaskrzeczał głosik w jego głowie. - Dużo sprytu, inteligencja… dzięki tym cechom pasujesz jak każdy z twojego rodu do Domu Węża, – usłyszał i poczuł obezwładniające ukłucie niesprawiedliwości. Przecież nie był taki jak oni! – jesteś też bardzo butny – kontynuował stary kapelusz, a serce młodego Blacka zabiło szybciej. -Butny i odważny. Taak, wiesz czego chcesz… Ale czy jesteś tego pewien? Nie będzie lekko…- Niczego nie był w tym momencie bardziej pewien, a tiara najwyraźniej wysnuła to z najgłębszych zakamarków jego umysłu, bo rzekła:  W takim razie… Mój wybór może być tylko jeden, GRYFFINDOR!
 Wielkiej Sali nie zalała salwa owacji. Syriusz się jednak nie przejmował gęstą i niezręczną konsternacją jaka zapanowała przy stole Ślizgonów i zdziwieniem Gryfonów, łypiącym z nieufnością na ciemnowłosego chłopca, który ze zwycięskim uśmiechem powędrował do stołu Gryfonów nieświadom faktu, że pierwsze dni w Domu Lwa dla takiej czarnej owcy jaką w tym miejscu niewątpliwie stanie się Black wcale nie będą łatwe.
 Czarne oczy Bellatrix wbijały lodowate spojrzenie w kuzyna, który jednak był zbyt zaabsorbowany trzymaniem pod stołem kciuków za przydział Pottera aby zwrócić na nią uwagę. 










Syriusz jest pierwszym ze „Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków”, który trafił do innego domu niż Slytherin. Co więcej, domem tym okazał się Gryffindor.


Syriusz jest Huncwotem.

Syriusz jest kimś, w kim nie warto mieć wroga.

 Syriusz jest animagiem.

Z natury dynamiczny buntownik-arystokrata.
Zawsze go wszędzie pełno. Nadpobudliwy i głośny. Niepoukładany – jeśli zacznie robić coś wbrew regułom to po całej linii; począwszy od dobierania z rozmysłem skarpetek nie do pary, a skończywszy na... upodobaniach seksualnych.
Wyrachowany i powściągliwy w chwilach kiedy najdzie go ochota na taki styl bycia.
Odważny, choć częściej lekkomyślny i niebezpieczny. Nie martwi się konsekwencjami, dopóki nie staje z nimi twarzą w twarz. Bez zawahania naraża się na różnorodne niebezpieczeństwa jeśli tylko odnajduje w tym namiastkę rozrywki. W końcu nie na darmo się mówi, że Blackowie we krwi mają szaleństwo. 


Carpe diem.


Szybko się nudzi, a wtedy potrafi zabawić się cudzym kosztem.
Mściwy – z nawiązką odpłaca się za krzywdy swoje i swoich bliskich.
Uzdolniony i inteligentny, choć ciężko w to uwierzyć komuś kto zaglądał w jego szkolne wyniki. Wystarczy jednak wdać się z Huncwotem w potyczkę aby przekonać się o jego bystrości i płynnej łatwości z jaką przychodzi mu obywanie się z czarami.
Zagubiony, ale który nastolatek nie jest? 
Nieobliczalny, nonszalancki, teatralny.
Szczery, ale umiejętnie posługujący się kłamstwem jeśli sytuacja tego wymaga.

Siebie oszukuje chyba jeszcze częściej niż innych.
Lojalny zarówno w stosunku przyjaciół jak i wobec wyznawanych zasad.
Stabilny emocjonalnie, ale przerażony trwałym uwiązaniem się do jednej osoby ma problemy z dochowaniem wierności.
Bez skrupułów wykorzystuje swoje mocne atuty, a takowych ma szeroki wachlarz.










  


„Koniec psot!”








 
[Otwarty na wszelkie wątki i powiązania.]

31 komentarzy:

  1. [ Ugh, po prostu za długa ... :c ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Dzięki ;D Oczywiście, że nie :D ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie lubiła się uczyć. Czytać, tak. Uczyć się, nie. Wkuwanie tego wszystkiego i robienie zadań sprawiało, że miała ochotę uciec stąd jak najdalej. Jednak na dworze było zimno, wszelkie przestronne pomieszczenia wypełnione uczniami, a małe ciemne i ciasne, dla osoby z klaustrofobią i panicznym strachem przed ciemnością raczej nieosiągalne.
    No więc cóż, siedziała teraz w bibliotece, przed nią otwarte były książki, a ona podkuliła tylko nogi i wpatrywała się w śnieg za oknem, ale tak naprawdę o wiele dalej. W przeszłość? Przyszłość? Nie ważne, bo choćbyś spytał, i tak by nie powiedziała... Jej myśli - jej sprawa.
    Jednak z błogiego stanu musiało wyrwać ją głuche uderzenie torby o stolik, co spowodowało, że jedna z jej książek zsunęła się i spadła na ziemię.
    - Brawo, ośle - mruknęła schylając się, by ją podnieść, po czym zmierzyła go wzorkiem. - Czego ode mnie chcesz?
    Czasem sama nawet zadawała sobie pytanie co robi w Gryffindorze z takimi odzywkami i podłym charakterem. Ale Tiara nie oceniała po masce, którą przywdziewały różne osoby, tylko po uczuciach i cnotach o wiele głębszych i silniejszych niż to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmierzyła go wzorkiem, z nadzieją, że jakoś wytrzyma w jego towarzystwie. Czyżby i nad nią chciał się znęcać? Och, tylko nie to! Miała już serdecznie dosyć tego ciemnowłosego, zapatrzonego w siebie czarodzieja. Do cholery, pewność siebie też ma swoje granice!
    - To poszukaj w innym dziale - odparła z ironią i spojrzała na swoje książki, oraz na tą, którą podniósł. Mimowolnie lekko się uśmiechnęła, szczerze... To wyglądało tak dziwnie na jej zwykle ostrej twarzy, że gdyby ktoś ją tak zobaczył, pomyślałby, że to kompletnie inna osoba.
    - Żadnej, nie lubię sportu - mruknęła cicho. Umiała latać na miotle, nawet bardzo dobrze. Ale o wiele bardziej przemawiała do niej sztuka fechtunku...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed nosem Hagrida śmigały kolejne śnieżne pociski rzucających się na błoniach uczniów. Półolbrzym nie wątpił, że do wesołej zgrai muszą przynależeć Syriusz Black i James Potter, dlatego ze zdziwieniem oszacował, że ten pierwszy jest sam.
    Podążył ku chłopakowi, który zdumiewająco łatwo, w przeciwieństwie do reszty jego kolegów, radził sobie z większymi potworami (Hagrid podejrzewał, że to za sprawą częstych wyskoków do Zakazanego Lasu... ewentualnie szlabanów w jego towarzystwie w tym miejscu).
    -Siemasz, Syriuszu! -powitał go pogodnie zatapiając olbrzymią dłoń w kieszeni swojego włochatego płaszcza. Grzebał w niej dobrą chwile nim wydobył rękawice. -Z futra kudłonia, świetnie chornią przed zimnem - wręczył młodemu Blackowi za małe na siebie rękawiczki i nie chcąc mu przeszkadzać w dalszej zabawie oddalił się mocnym krokiem pozostawiając głębokie ślady w śniegu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Improwizacja, wcale nie wychodzila tak pomyślnie, jak Laura zamierzała. To pewnie przez ten cały wypadek z jeziorem. Z rezygnacją zamknęła klape od pianina, wstala i wychodząc z Pokoju Życzeń, przełożyła przez ramię torbę. Idąc zimnym korytarzem, czuła się dziwnie pusta. I ta pustka wypełniała ją z roku na rok coraz bardziej. Powoli zapał do nauki i wyznaczonych celów gasł i dziewczyna nie miała pojęcia, czemu tak się dzieje. Kichnęła siarczyście i wzdrygnęła się, kiedy odgłos rozszedł się echem po murach. Patrząc prosto w podłogę, skręciła gwałtownie w następny korytarz i ku jej nieszczęściu musiała uderzyć w coś, a raczej w kogoś. Uniosła spojrzenie pełnie dezaprobaty i ujrzała Syriusza Blacka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uniosła do góry brew i zrobiła krok w tył.
    - Doprawdy? Więc co ty tu jeszcze robisz? - spytała szorstko, mrużąc czarne oczy. Skrzyżowała ręce na piersi i zachwiała się chwilowo na piętach.
    - A może jednak wolisz przebywać w schowku na miotły? - ciągnęła, a na jej drobnej twarzy pojawił się specydiczny, perfidny uśmieszek, który gościł jej niemal zawsze, kiedy zetknęła się z innymi domami.

    OdpowiedzUsuń
  8. - I żałuj, idealnie byś się tam nadawał. Oboje ze swoim bratem tworzylibyście zgrany zespół - wycedziła, a złośliwy uśmiech nie schodził z jej bladej twarzy. Przeczesała leniwie swoje krótkie, niemalże czarne oczy i wypuściła ze świstem powietrze.
    - Tak więc może będziesz skory do wytłumaczenia mi, od kiedy Gryfoni ratują Ślizgonów, skoro tak ich nie cierpią? - wbiła w niego przeszywające spojrzenie, zimnych, powaznych oczu. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że Syriusz zaraz zacznie blefować, tak więc była gotowa odeprzeć atak.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słysząc żadnego sprzeciwu z jego strony, na który była przygotowana uśmiechnęła się z satysfakcją.
    - No proszę, proszę. A więc mamy w szkole nielegalnego animaga? Interesujące. - zmierzyła go spojrzeniem pełnym zaciekawienia. Kto by pomyślał.
    - Tylko czemu akurat kundel? - spytała bezbarwnie, zatrzymując wzrok na jego króczoczarnych włosach. - Chociaż w sumie nie musisz odpowiadać. Jesteś podobny do psa.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Owszem. - pokiwała leniwie głową. - To samo psie, bezpańskie spojrzenie, te same włosy. Pomimo ludzkiej postaci, niczym się nie różnisz od psa. Błąkasz się tu i tam, nie wiedząc co ze sobą zrobić. - recytowała z niewruszonym wyrazem twarzy. W sumie jej mimika była czasem doprawdy przerażająca. To jak umiała w każdej sytuacji się dostosować i przybrać odpowiedni, opanowany, czy chociażby leniwy wyraz twarzy zaskakiwało czasem nawet ją samą. Jednak w duchu cieszyla się z owej umiejętności, którą odziedziczyć musiała po oschłych, wymagających rodzicach.

    OdpowiedzUsuń
  11. - A co, myślałeś, że każdy zna twój życiorys? - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Owszem, wiele fanek Blacka uczyło się biografi Blacka (która od czasu do czasu skądś wyciekała) na pamięć, jednak Laura nie należała do takich osób. Mimo, iż niemal zawsze słyszała o nowych nowinkach w ściecie Blacków. Parę razy nawet rozmawiała z Regulusem. Dziewczyna wyprężyła się dumnie, mając nadzieję, że zrobi się jeszcze wyższa. Często przewyższała dużo osób płci męskiej. Jednak Syriusza nie mogła, więc wypuściła tylko ze świstem powietrze.
    - Jak mam się znać na psach, skoro rodzice zawsze zakazywali mi mieć jakiegokolwiek? - spytała nagle bez namysłu, zanim ugryzła się w język. Nie. Cofnij to. Zdecydowanie za dużo jak na rozmowę z Gryfonem. Nikt nie musiał wiedzieć, że zawsze skrycie marzyła o posiadaniu psa.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Muszę cię zasmucić, ale każdy wykształcony czarodziej, na pewno sięga po coś bardziej cennego i wartośiowego niż twoja biografia - spojrzała przez jego ramię. Z lekkim trudem, bo musiała nieco bardziej wychylić swoją szyję i zmrużyła oczy. Pierwszy raz rozmawiała z Gryfonem. Na korytarzu. Tam, gdzie wszyscy mieli na nich idealny widok i mogli coś wnioskować. Odchrząknęła i mimo woli pokiwała leniwie głową, przybierajac obojętny wyraz twarzy.
    - Dywany.. Kanapy również wchodzą w grę - wzruszyła leniwie kościstymi ramionami, przenosząc wzrok gdzieś poza zasięg jego spojrzenia. Zacisnęła usta w cienką kreskę, czując nagły przypływ irytacji. Ile by dała, żeby mieć nawet takiego durnego, czarnego kundla.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Z tego co widzę skonczyły ci się riposty i zaczynasz najezdzać na moją osobę. To przykre. A pomyslec, ze tak dobrze mówią o Gryfonach. Jak widać nie mają oni ani odrobiny szacunku do innych - szkoda, że pierwsze prywatne spotkanie Laury z Gryfonem, musiało akurat napatoczyć się na tą osobę. Chociaz znając podejście Gryffindoru do Slytherinu, żaden czarodziej Domu Lwa nie byłby dla niej uprzejmy. Zawsze to irytowało dziewczynę. Bo nie robiła nikomu krzywdy, a skreślano ją przez to, że nalezy do Domu Węża. Oczywiście, po Laurze to spływało, bo ona skupiona była na swoim sukcesie, więc mijała wszystkich szerokim łukiem, nawet ślizgonów.
    Zlustrowała uważnym spojrzeniem Blacka i w końcu postanowiła nie drążyć z nim bezsensownego tematu.
    - Zatem nie będę zabierać Twojego cennego czasu - mruknęła chłodno, poprawiając torbę na ramieniu i minęła go. Z tego wszystkiego nie zauważyła, że z kieszeni wypadła jej wcześniej, wyrwana z notesu, zgnieciona kartka, która przedstawiała dużego, czarnego kundla.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ruszyła żwawym krokiem przed siebie, zmierzając ku swojemu dormitorium. Myślami była już zupełnie gdzie indziej, więc kiedy ujrzała Blacka obok siebie na jej twarzy pojawił się wyraz szczerego zaskoczenia. Szybko jednak się opanowała, odchrząknęła i na powrót przybrała bezbarwny wyraz twarzy. Słysząc jego pytanie, zmarszczyła na sekundę brwi i przyspieszyła kroku.
    - A po co ci to niby wiedzieć? Chcesz mi uprzykrzyć życie? - spytała, mierząc go nieufnym spojrzeniem. Zdecydowanie coś jej nie pasowało. Jakim cudem, Gryfon, który wcześniej się do niej odnosił jak odnosił, nagle pyta ją o imię? To nie wróżyło nic dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przystanęła gwałtownie i ścisnęła mocniej pasek od swojej torby. Obrzuciła Blacka jednym ze swoich nieprzyjemnych spojrzeń, spod przymrużonych oczu. O, nie. Na nią takie gierki nie działały. Ten cały Syriusz chyba nie myśli, że wystarczy jeden olśniewający uśmiech, aby dowiedzieć się wszystkiego od innych. Ziignorowała jego wyciągniętą dłoń.
    - Laura Sauter - odpowiedziała krótko, chcąc się od niego jakkolwiek uwolnić. Ponownie minęła go szybkim krokiem i zaczęła iść przed siebie, majac nadzieję, że przedstawiając się nie narobi sobie zbytnio kłopotów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przystanęła gwałtownie i odwróciła się w jego stronę. Wpierw nie wiedziała o co mu może chodzić i juz miała rzucic jakąś uwagę, kiedy nagle do niej dotarło co Black trzyma w dłoni. Podskoczyła do niego jednym susem i wyrwała z dłoni kartkę.
    - Skąd to masz?! - wbiła w niego jeszcze bardziej nieufne spojrzenie. Poczuła jak oblewa ją lodowaty pot. Jeszcze tego brakowalo, zeby ktoś odkrywał jej osobę i jej prywatne myśli oraz sprawy. Wygładzila rysunek i spoglądając na niego, przez ułamek sekundy na jej twrazy widac było słaby usmiech. Zaraz jednak wyprostowala sie jak struna, oparla rece na biodrach i wbiła w Syriusza wyczekujące spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Rozumiem - mruknęła, karcąc się w myślach za swoją nieuwagę i roztargnienie, które jak widać ostatnio jej się coraz bardziej nasilało. Najpierw jezioro, teraz to i to w dodatku wszystko w obecności tego człowieka.
    - Nic - przyznała i to całkiem szczerze. - Ty mnie.. uratowałeś - wyrzuciła to słowo z wysiłkiem. - Więc ja nic nie mowiem na temat twoich.. tajemnic - wzruszyła w końcu ramionami, czując nieprzyjemną suchość w gardle. Wiedziała, że etyka nakazywała, aby chłopakowi nadzwyczajniej w świecie podziękować za ratunek, ale jakos nie mogło to przez nią przejść.

    OdpowiedzUsuń
  18. - A czemu miałabym to zrobić? - spytała szorstko, czując nieprzyjemne pieczenie w okolicach kącików oczu. Przetarła zmęczonym gestem twarz i utkwiła w nim ponowne senne spojrzenie.
    - Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale nie wszyscy Ślizgoni są tacy.. za jakich ich uważasz - mruknęła od niechcenia przyglądajac sie swoim wypielęgniowanym dłoniom.

    OdpowiedzUsuń
  19. Już miała coś odpowiedzieć. Juz otworzyła usta, aby zakończyć tą bezsensowną wymianę zdań, kiedy nagle została brutalnie złapana i pociągnięta niewiadomo gdzie. Oczywiście, że usłyszala kroki, ale w porównaniu do Syriusza jakoś mało ją obchodziło, że ktoś może ich zobaczyć. Mianowicie, Laura przecież i tak nie miała z nikim dobrych kontaktów, więc co miałoby ją obchodzić jeśli rozeszłyby się jakieś dziwne plotki? Po za tym jeśli widzi się Ślizgona, razem z Gryfonem to oczywiste jest, że chyba oznacza tyko jedno - kłótnie.
    Wepchnięta brutalnie do jakiejś sali, oparła się o ścianę i posłała Blackowi karcące spojrzenie.
    - Chyba nie powiesz mi, ze sie przestraszyles, że ktoś moze nas zobaczyc? - spytała ze sztucznym rozbawieniem. Tak na prawdę wcale nie było jej do śmiechu, kiedy spojrzała gdzie się znajdują. A mianowicie znajdywali sie w.. Łazience Jęczącej marty.
    - Tu nie można przebywać - powiedziała ostrym tonem i zaczęła spychać Syriusza z drzwi, chcąc się jakoś wydostać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Śnieg, śnieg, śnieg!
    Z takim okrzykiem na ustach, rudowłosa Konkordat od razu po zajęciach, wybiegła na błonia.
    Miała dość zamku, chciała jakoś odetchnąć świeżym, chłodnym powietrzem jakie było na błoniach. Mimo ostatniego wypadku, jakim było coś z barkiem. Mimo tego, że miała cały bark jak i ręke usztywnione a ramie spoczywało oparte przewiązaną przez jej szyję chustkę,i tak na przekór wszystkim, wspięła się na swe ukochane drzewo.
    Siedziała na niskiej gałęzi, na kolanach miała kilka czekoladowych żab. Rozpakowała jedną i zjadła. Jak to miała w zwyczaju, podobizne czarodzieja schowała do kieszeni szaty. Żal było jej wyrzucać ludzi do kosza, po prostu.
    Zerknęła w dół i tam, zauważyła przechodzącego niedaleko, kogoś. Burza czarnych włosów, szaty Gryffindoru. Ruda zmrużyła oczy. Syriusz. Na pewno.
    Gdy chłopak przechodził pod drzewem, ta zwinnie zeskoczyła tuż przed nim, przed jego twarzą z szerokim uśmiechem.
    -Ahoj! - Przywitała się wesoło. Musiało to dziwnie wyglądać. Dziewczyna, która miała coś z barkiem, spada, a raczej...zeskakuje z drzewa. Po co tutaj się dziwić? To przecież Konkordat.

    OdpowiedzUsuń
  21. Odetchnęła głęboko i w końcu odsunęła się od niego. Coś jednak w tym jest i chłopak miał rację. Może i wisiało jej wszystko inne, ale też nie miała zbytnio ochoty wysłuchiwać dwuznacznych plotek na temat jej i jednego z najbardziej popularnych chłopaków w szkole. Mruknęła coś pod nosem niezrozumiale i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zrobiła parę kroków w tył, poprawiła spódnicę, sięgajacą jej do kolan i oparła się o framuge od jakiejś starej kabiny. Założyla ręce na piersi. Patrzyła przez chwilę tępo przed siebie, jakby właśnie miała za parę godzin zmierzyć się w jakimś niebezpiecznym pojebydnku. Tak na prawdę jednak, zmierzała się z czymś o wiele gorszym. Przynajmniej dla niej.
    - Dziękuję - wyrzuciła w końcu z siebie, spokojnym tonem. Przymknęła powieki, wsłuchując się w głuchą ciszę, która teraz ją przerażała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Przekrzywiła głowę w bok, niczym pies.
    -Ba.!- Z jej twarzy, nie znikał szeroki, sympatyczny uśmiech, podobnie jak charakterystyczny wesoły ognik w jej stalowych oczach. Słysząc jego słowa, uśmiech momentalnie znikł, a na jego miejsce pojawił się dziwaczny grymas.
    - Próbowałam uciekać. - Pokiwała głową, wydymając dolną wargę niczym dziecko. - Ale wleciałam nie do tej klasy,co trzeba. - Westchnęła teatralnie, gestykulując żywo zdrową ręką.- I mnie wydano. - Tutaj się zaśmiała wesoło, drapiąc po głowie. - Ale nie jest tak źle. Przynajmniej już aż tak nie boli. - Kiwnęła głową, jakby sama utwierdzając się w owym fakcie.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Ah.. te fioleczki z dziwnym czymś Pani Pomfrey..- Skrzywiła jeszcze bardziej wyraz piegowatej twarzy. Chociaż, ten temblak nie był aż taki zły. Usztywniał, co było dobre, przy nadmiernej ruchliwości Kon, przez co już ból stawał się o wiele miejszy, niżeli wtedy kiedy by żywo machała ową ręką. Z resztą. Jeszcze dwa dni i pa, pa..głupia chusto.
    -Do Hagrida?- Przekręciła głowę w bok, znowu, szeroko się uśmiechając. Wyprostowała się, zerkając za ramienia na ową chatkę gajowego. Później znów wzrokiem wróciła do Gryfona.- Jasne, chętnie go odwiedzę. - Odpowiedziała mu, a uśmiech dziewczyny wciąż nie znikał. Nawet na niego nie czekając, ruszyła ku malutkiej "posiadłości" Brodatego. - Choooodź.- Pogodniła go, zerkając nań.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wzruszyła ramionami, udając, że w końcu wcale jej to nie obchodzi, ale choć teoretycznie miała gdzieś ten cały grajdołek, to wolałaby gdyby przedstawiciele domu lwa uczyli się... Dobrze. A takie czarne owce jak na przykład Black... o ironio! sprawiały tylko, że całokształt mógł się spakować i wyjść.
    - Twój wybór - powiedziała po prostu i już miała zabrać się za kolejną książkę, kiedy kątem oka zobaczyła lecący kałamarz. Otworzyła szeroko oczy obserwując swoją szatę, a następnie przeniosła wzrok na Syriusza.
    - Masz rację, bez sportu nie ma zabawy... - podciągnęła rękawy i zaczęła strzelać kostkami w dłoniach. Jej twarz wyrażała śmiertelną powagę, ale w głębi uśmiechała się łobuzersko. - Na szczęście są różne sporty...

    OdpowiedzUsuń
  25. Schodząc ze schodów natknęła się na nauczycielkę transmutacji. Poprosiła ją o przekazanie pewnego pergaminu wprost do rąk Syriusza Blacka. Rosselinda wzruszając ramionami przyjęła kawałek pergaminu, który był najwidoczniej czymś co oceniła Pani Profesor, a teraz po prostu oddaje pracę Blackowi.- Tak, nie będzie problemu Pani Profesor.- Uśmiechnęła się delikatnie, jednak kobieta mierzyła ją podejrzliwym wzorkiem. Jak ostatnio każdy, tak więc dziewczyna zręcznie zignorowała podejrzliwy wzrok nauczycielki i ruszyła przed siebie. Jedyne co sprawiło, że dziewczynę oblał zimny pot to fakt, iż nawet nauczycielka obrzuciła ją tym podejrzliwym wzrokiem. Moliere zacisnęła delikatnie dłonie na pergaminie w związku czego zagięła róg wypracowania. Jej czas się kończył.
    Dziewczyna zeskoczyła z dwóch ostatnich schodów. Prowadzących do Wielkiej Sali, a jej długie włosów podskoczyły równie z nią. Jak zwykle, gdy przekroczyła róg głównych drzwi wiele oczu padło na jej sylwetkę. A właściwie na jej włosy, bo były teraz koloru bladego różu. Teraz jej imię pasowało idealnie. Przypominała różę, do czego przyczynił się kolor jej mlecznej skóry. Jedyne co się wyróżniało to jej błękitne oczy, które były takie same jak letnie niebo. Widząc Syriusza siedzącego przy stole Gryffonów podeszła do niego.- Cześć.- Odparła.- Smacznego. Miałam Ci to przekazać.- Wyjaśniła podając mu zawinięty pergamin.- I smacznego.- Dodała posyłając mu słodki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  26. Zaśmiała się cicho na wspomnienie o zawodzie wróżbity.- Tak, myślę, że byłbyś idealny co do tego zawodu. Zapewne miałbyś tłumy klientek…- rzuciła nim zdążyła ugryźć się w język. Nie miała przecież nic złego czy nie miłego na myśli, chodź niestety mogło to tak zabrzmieć.- Em, wcale się nie zmuszam.- Zaczesała włosy za ucho.- Właściwie to nie mam nic innego do roboty.- Uśmiechnęła się przyjemnie, jednak jej spojrzenie skierowane było w innym kierunku. –Chyba, że ty jesteś zmęczony?- Zerknęła na niego ukradkiem przewracając swoją różdżką w dłoniach. O dziwo dziś na niebie nie ukazała się żadna chmura, a teraz snopy czerwonych promieni wpadały przez szyby okien Skrzydła Szpitalnego. Dziewczyna zlustrowała pomieszczenie, w którym się znajdowała aż w końcu jej wzrok padł na puste, białe krzesło.- A, przepraszam.- mruknęła pod nosem i wstała z łóżka, na którym leżał Syriusz i pomaszerowała na wcześniejsze miejsce.- Masz na coś ochotę do jedzenia albo na coś innego? –Zaproponowała swoja pomoc. Stella pomyślała, żeby coś mu przynieść. Było go jej szkoda, w końcu nie wyglądał najlepiej a do tego jego przyjaciółka go zdradziła.- W każdym razie mogę być do twojej dyspozycji.- Uniosła na niego spojrzenie a jej czerwone usta ukształtowały się w przyjazny uśmiech. Oczywiście nie mogła zabraknąć nikłych rumieńców, które tylko podkreślały zawstydzenie dziewczyny. / Stella

    OdpowiedzUsuń
  27. Widząc jak Syriusz męczy się z podźwignięciem do siadu, a jego poduszka jak na złość zsunęła się na bok. Stella zaśmiała się cicho widząc ową sytuację ale wstała ze szpitalnego krzesła, które głośno zatrzeszczało i podeszła do chłopaka poprawiając mu poduszkę. Klepnęła w nią parę razy przez co stała się bardziej puszysta i podciągnęła ja nieco do góry. Słysząc prośbę chłopaka skrzyżowała z nim swoje spojrzenie i chwilę stała w ciszy.- Spróbuję.- Odparła żywo jakby czując się zobowiązana.- Przyniosę!- rzuciła uśmiechając się delikatnie.- Poczekaj.- I zaraz po tym słowie wybiegła ze Szpitalnego Skrzydła. Stella nigdy nie była w kuchni ale słyszała parę ciekawostek na jej temat więc miała nadzieję, że okażą się one prawdziwe. W prawdziwym pospiechu pokonywała kolejne stopnie schodów, co chwilę potykając się o swoją szatę, której po chwili miała już dość i ściągnęła czarne ubranie zostając w spódniczce, białej koszuli oraz niebieskim krawiec, który podkreślał jej oczy. Udała się tam gdzie lokowała się kuchnia. Wiedziała, że niedaleko jest pokój wspólny Puchonów. Gdy stała przed niewielkimi drzwiami, szukała gruszki. Bo jak słyszała to właśnie ona była klamką do drzwi kuchni. Po wykonaniu paru sztuczek (trochę zabrało jej to czasu ) weszła do kuchni, w której od razu zaskoczyły ją skrzaty witające ją z przeróżnymi słodkościami. Stella uniosła brwi do góry ale na jej twarzy ukazał się wesoły uśmiech.- O jejku..- Mruknęła cicho wchodząc w głąb kuchni.- Macie może paszteciki dyniowe?- Zapytała splatając ze sobą dłonie. Jeden ze skrzatów zaczął wciskać jej owe paszteciki wraz z innymi słodyczami.- Dziękuje bardzo.- Zaśmiała się, jednak mali pomocnicy nie chcieli jej tak łatwo wypuścić. Po paru minutach zwodzenia skrzatów wyszła kręcą głową w niedowierzeniu. Tym razem już spokojnym krokiem zmierzała do Skrzydła Szpitalnego, a gdy była przed zakryła paszteciki swoją szatą, bo czego się spodziewać po pielęgniarce? W końcu gdy weszła nigdzie nie widziała kobiety zajmującej się chorymi, więc pomaszerowała do Syriusza.- Proszę.- podała mu paszteciki dyniowe uśmiechając się rozbawiona bowiem nawet we włosach znajdowały się jakieś kruszki słodyczy, które skrzaty uporczywie ją obdarowywały. / Stella

    OdpowiedzUsuń
  28. To te skrzaty. -zaśmiała się cicho czując się już nieco swobodniej w towarzystwie Syriusza, jednak nadal uciekała wzrokiem.-Było ich strasznie dużo i każdy z nich wręczał mi coś do jedzenia. -wyciągnęła parę pozostałości po ciastkach z włosów oraz otrzepała swoją białą koszulę. Ułożyła pudełko z pasztecikami dyniowymi oraz z jakimiś innymi słodyczami na białej pościeli, niedaleko jego kolan.-Gdybyś czegoś potrzebował to po prostu mów. -Wiedziała, że mówi to już nie pierwszy raz, jednakże czuła się w miarę dobrze przy Syriuszu i poza tym udawało się jej jakoś z nim jeszcze normalnie rozmawiać, wiec nie chciała stracić takiej znajomości, mimo iż była to krótka znajomość. Wiedziała, że dopóki Syriusz jest w szpitalu to ma pretekst aby z nim tu siedzieć. Gorzej będzie gdy będzie spędzać czas z innymi znajomymi a ona nie będzie mieć odwagi by podejść do grupki nieznajomych i zagadać. Ale jeśli takie cos będzie mieć miejsce to postara się jakoś pielęgnować jej znajomość z Syriuszem, a poza tym są jeszcze Krukoni, z którymi najbardziej chciała się zakolegować.-Niepełnosprawny?-powtórzyła za nim siadając na krześle postawionym przy łóżku. -Można by to chyba jakoś wykorzystać? -zernęła na niego ukradkiem. -mój brat kiedyś przez tydzień udawał, że jest chory tylko dla tego, żeby mama i ja zajmowały się nim. -wyruszyła ramionami wspominając brata.- Ale takie specjalne traktowanie należy się w stu procentach dla osoby w twoim przypadku. -uśmiechnęła się do niego sympatycznie. /Stella

    OdpowiedzUsuń
  29. Nic się nie stało.- rzuciła gdy ten wspomniał o dziwnej sytuacji ze skrzatami, które jej wciskały jedzenie, o które wcale nie prosiła. Chociaż jednak uważała, że chłopak mógł ja uprzedzić. Zaśmiała się cicho po nosem i odgarnęła włosy do tyłu, ponieważ parę pojedynczych włosów wpadło jej do oka. Wzięła swoją czarną szatę i poskładała ją starannie po czym przewiesiła ją przez oparcie białego krzesła, na którym siedziała. Zerknęła na chłopaka gdy zaproponował jej aby usiadła na łóżku.- Nie dziękuje.- Nieco speszona spuściła wzrok a na policzkach (jak zwykle ) pojawiły się irytujące rumieńce.- Powinieneś mieć dużo miejsca aby było ci wygodnie.- Uśmiechnęła się, bawiąc się obrączką na wskazującym palcu jej lewej ręki.- Poza tym krzesło nie jest takie złe.- Szybko spojrzała na jego twarz, ale tak samo szybko znów zerknęła gdzieś w bok.- Przesadzasz.- Machnęła ręką.- Jeśli byś chciał się przejść to można by cie było podtrzymywać czy coś, jest dużo pomysłów na sytuację jak twoja.- Wzruszyła ramionami jakby była wychodzenie na jakiś spacer z poturbowanym chłopakiem było dla dziewczyny codziennością. Na ostatnie słowa Syriusza jej rumieńce stały się jeszcze bardziej dojrzałe, jednak na jej ustach pojawił się rozbawiony uśmiech.- Przesadzasz.- Mruknęła cicho, jednak zrobiło się jej bardzo miło słysząc komplement z ust chłopaka. Rzadko takie rzeczy słyszała, nawet od rodziców. Stella coraz bardziej się cieszyła, że postanowiła się otworzyć na innych.- Życzył by pan sobie coś jeszcze?- rzuciła szarmancko ale roześmiała się radośnie i utkwiła w nim swoje oczy. / Stella

    OdpowiedzUsuń
  30. Z tego co inni uczniowie wspominają na twój temat oraz na temat innych Huncowtów, można się dowiedzieć, że jesteś dość kłopotliwym uczniem. To prawda?- Zapytała go śmiało. Chciała wiedzieć. Chociaż co nieco mogła się dowiedzieć z narzekań profesorów, którzy czasem rozmawiają między sobą o nadpobudliwych Huncowtach.- Nie, żebym wierzyła w plotki ale czasem można wyczytać z wyrazu twojej twarzy, że cos kombinujesz.- Uśmiechnęła się delikatnie i skrzyżowała ich spojrzenia. Poczuła się dość dziwnie gdy chłopak był w nią tak wpatrzony, ale znowu nie przeszkadzało jej to. Zaśmiała się cicho i podeszła do Syriusza, ponownie pomagając mu z poduszką.- Poczekaj.- rzuciła a usta miała wygięte w rozbawionym uśmiechu. To było dość zabawne widząc pewną siebie twarz Gryffona, który nieudolnie zmagał się z białą poduszką. –Nie, to nie prawda.- Zaprzeczyła gdy ten oznajmił, iż ma tendencję do przesadyzmu. Poprawiła swoją spódniczkę i ułożyła nogę na nodze, opierając dłonie na kolanie.- Może i to przyziemna czynność ale jeśli już miałbyś ochotę gdzieś się wybrać w takim stanie…- Wskazała ręką na jego zabandażowaną sylwetkę.- to raczej taka przechadzka bez czyjeś pomocy nie skończyłaby się chyba dobrze.- Zauważyła przyglądając się twarzy Syriusza. Już chciała się poczęstować słodkościami, które przyniosła ale na jego prawym policzku widniał biały plaster, który ewidentnie już przesiąkł krwią. Stella nieco się zdziwiła, że rana może być aż tak głęboka.- Twój plaster.- mruknęła mając wbite spojrzenie w jego policzek, a sama wymownie wskazała na swoje lico.- Zawołam może Panią Pomfrey?- Spojrzała na niego nieco przestraszonym i zatroskanym wzorkiem, po czym zaczęła wstawać ze swojego krzesła. / Stella

    OdpowiedzUsuń
  31. Oh, daj spokój.- Rzuciła i nieco się rozluźniła, gdyż podeszła do szpitalnego łóżka i usidła na nim chcąc mieć łatwiejsze dojście do łakoci. Siedząc na krześle musiałaby cały czas się pochylać.- Nie prawda.- Pokręciła głową w rozbawieniu a niektóre kosmyki ciemnych włosów Stelli musnęły jej policzki.- Nie aż tak łatwo mnie zniechęcić.-Rzuciła stanowczo ale nadal się uśmiechała.- Poza tym nikt nie jest idealny i od ciebie tego też nikt nie wymaga.- Zerknęła na niego po czym sięgnęła prawą ręką do metalowego pudełeczka, w którym znajdowały się słodkości, którymi obdarowała Syriusza. Chwilę się zastanawiała, ponieważ poza pasztecikami dyniowymi przyniosła również ciasteczka, wafle oraz czekoladę. Po chwili namysłu Stella sięgnęła po kruche ciastko. Słysząc komentarz o kulach, najpierw skomentowała to cichym chichotem ale zaraz po tym gdy przełknęła kęs ciastka spojrzała mu w oczy.- Dziś w nocy nie będę spać tylko specjalnie dla ciebie abyś mógł wybrać się na spacer, wystrugam własnoręcznie kulę.- Była śmiertelnie poważna! Chwilę tak siedziała z nadgryzionym ciastkiem w reku wpatrzona w ciemne oczy Syriusza. Ale nie minęły dwie minuty jak dziewczyna roześmiała się.- Przepraszam.- Rzuciła w jego stronę a swoje usta ukształtowała w niewinny uśmiech.- Żartowałam.- posłała mu ostatni raz uśmiech po czym spuściła na bok swoje roześmiane spojrzenie. Nie wiadomo dlaczego zaczęła się czuć w towarzystwie Syriusza jakby się znali odkąd przybyli do Hogwartu, jednak tak nie było. Stella natomiast dobrze pamięta, gdy stała za Syriuszem Blackiem gdy tiara przydzielała ich do domów. Pamięta ich pierwszą ucztę, pierwsze lekcje i wiele innych. Miała takie wspomnienie z wieloma innymi osobami ale to teraz z Syriuszem (jako jedynym) aktualnie rozmawia. Stella zastanawiała się czy to była jej wina, że nie potrafiła znaleźć przyjaciół pomimo tego, że teraz śmiała się z dzisiaj poznanym gryfonem. Widząc jego niedbałą postawę w stosunku do opatrunku na policzku dziewczyna wstała i odeszła do małego stoliczka na kółkach gdzie znajdowały się gazy, plastry, jakieś maści i wiele innych przyborów.- Mogę?- Podeszła do niego, wskazują na policzek chcąc zmienić mu opatrunek. / Stella

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń