piątek, 14 grudnia 2012

Leave me out with the waste.


 Laura Sauter pochodzi z bogatej rodziny. Matka jest aurorem, za to ojciec pracuje na wyższych szczeblach w ministerstwie. Czystokrwistej od dziecka wpajano do głowy kazania na temat zachowania, wyglądu, oraz przyszłości. Rodzice planowali jej wybujałą karierę, jeszcze zanim dostała list z Hogwartu. Miała być dobrze wychowaną, dziewczęcą istotą, która dochodzi do celu po trupach. I tak bez problemu trafiła do Slytherynu, w którym spędza już swój VII rok. Los jednak sprawił, że dziewczyna, mająca charakter buntowniczy, zaczęła nieco zmieniać poglądy na świat w trakcie dorastania. Krótkie włosy i miara 174 cm wzrostu zrobiły swoje. Gdyby nie musiała nosić szkolnej spódnicy, zapewne większość brałaby ją za chłopaka.  Siedemnastolatka nie bardzo jest skora do pomocy, i oczywiście sama wcale jej nie oczekuje. Podchodzi do wszystkiego z nadzwyczajnym dystansem i dziwnym spokojem. Rzadko można ujrzeć ją wyprowadzoną z równowagi. Przeważnie wszystkie uczucia ukrywa i ściska pod chudym, kościstym ciałem. I zwykle bardzo dobrze jej się to udaje. Nie zawraca sobie głowy innymi, jednakże każda ciekawa nowinka prędzej czy później do niej dotrze. Specyficzny, perfidny uśmieszek, ciągle błąkający się po jej drobnej twarzy może nieco odstraszać od niej ludzi. Dlatego też Laura nie ma grona przyjaciół, czy rzeszy fanów jak co poniektórzy. Dziwnym trafem wcale jej to nie przeszkadza. Jednak może warto byłoby coś zmienić w tym nudnym, monotonnym życiu, który ciągnie się tylko na zasadzie dążenia do celu?
Ślizgonka od piątego roku życia była skazana na naukę gry na pianinie. Z początku tego wręcz nienawidziła, jednak rodzice nawet nie chcieli o tym słuchać i przymuszali ją do nauki, wbrew jej woli. Z biegem czasu dziewczyna jednak pokochała pianino i czarno-białą obudowę. I mimo wszystko jest wdzięczna rodzicom, jednak nigdy się do tego nie przyzna. Drugim zamiłowaniem, o którym wie tytlko ona są biegi. Pan chciał i stworzył ją tak, że jest do tego idealnie stworzona. Długie, smukłe nogi ciągną ją gdzie popadnie. Jeszcze bardziej paradoksalną fascynacją jest jej zamilowanie do komedii. I chyba tylko przy dobrej książce, można ujrzeć jak się uśmiecha i ten uśmiech jest szczery. Jej patronusem jest czarna pantera, a zwierzęciem mała sówka o imieniu Fevix.


[Jeśli chodzi o wątki pod KP, jestem bardzo skora do ich pisania. Tak więc śmiało.]

17 komentarzy:

  1. Syriusz, po którejś z rzędu herbacie wreszcie uznał, że nie dość, że więcej w siebie nie wleje to na dodatek nie ma już takiej potrzeby. Najgorsze dreszcze zimna po popołudniowej kąpieli w jeziorze przeminęły pozostawiając za sobą jedynie katar i nasilający się kaszel.
    Tym razem nie zamierzał jednak dobrowolnie udawać się do szkolnej pielęgniarki; eliksir pieprzowy był zbyt wstręty aby sięgać po ten specjał z własnej, nieprzymuszonej woli.
    Zamyślony właśnie dotarł na siódme piętro, gdy poczuł jak ktoś na niego wpada. Zatrzymał się gwałtownie i natknął się spojrzeniem na Ślizgonkę. Tego jeszcze brakowało.
    Uśmiechnął się z przekąsem.
    -Lochy chyba są PARĘ pięter niżej - zauważył z naciskiem i rosnącą obawą, że dziewczyna nie jest tu przypadkowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na twarzy Syriusza pojawił się nieprzyjemny uśmiech, bardzo podobny do tego, który na niej witał gdy Black tylko wyłowił spojrzeniem Snape'a i był w dostatecznie podłym nastroju aby uprzykrzać Severusowi życie.
    -Tak się składa, że to nie ja jestem gadem zamieszkującym dom Salazara Slytherina - stwierdził dumnym tonem, poprawiając szalik Gryffindoru. Zacisnął usta, mrużąc wściekle oczy, gdy dziewczyna napomknęła o nieszczęsnych schowku na miotły.
    -Schowek na miotły zdaje się aż nader kuszącą lokacją jeśli tylko zapewni brak Ślizgonów w pobliżu - stwierdził jakby ze znużeniem, starając się przybrać dobrą minę do złej gry.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Jak widać nie tak idealnie jakby się zdawało, skoro Tiara Przydziału miała w tej kwestii odmienną opinie - zauważył lodowatym tonem, bo każda uwaga sugerująca, że nadawałby się do Domu Węża zawsze dogłębnie godziła godność Syriusza.
    Chwile wpatrywał się obojętnym wzrokiem w dziewczynę, a po krótkiej kalkulacji wszelkich za i przeciw odparł:
    -Widzisz, tym się właśnie od was różnimy - stwierdził jadowitym tonem.
    Na nic było mu wypieranie się w tej sytuacji, zbyt wiele faktów łączyło się w logiczną całość, która nie umknęła uwadze dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, ta dziewczyna chyba nie zamierzała odwdzięczyć mu się donoszeniem nauczycielom o jego zdolności?
    Uśmiechnął się bez cienia wesołości jednak w żaden sposób nie potwierdził jej słów. Jeśli Ślizgonka postanowi donieść... Będzie musiał zaangażować, któregoś z przyjaciół; może uda się przekonać nauczycieli, że jego psia forma była efektem zastosowanej przez inną osobę transmutacji.
    -Jestem podobny do psa? -powtórzył opryskliwym tonem, unosząc pytająco brwi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Syriusz w przeciwieństwie do dziewczyny nie wyglądał wcale na osobę usiłującą przybrać pozbawioną emocjo maskę, bo wysłuchując jej tyrady uśmiechał się coraz to szerzej (z nieodłącznym cieniem pobłażliwości, z którego nie miał zamiaru rezygnować w konfrontacji z wychowankiem Domu Węża).
    -Widzę, że nie wiesz za wiele ani o psach, ani o mnie - skomentował, gdy tylko skończyła wyliczać.
    Wyrachowanie najwyraźniej nie zrobiło na Blacku najmniejszego wrażenia. Z resztą jakby mogło jeśli od dziecka zmagał się z nim z każdej strony i skutecznie się na nie uczulił przez lata budowania swojej buntowniczej postawy?

    OdpowiedzUsuń
  6. -A co, nie jest tak? - zaczął tonem nasyconym ironią. -Myślałem, że moja auto-biografia dumnie zasila prywatną bibliotekę każdego szanującego się czarodzieja czy czarownicy - kontynuował nie schodząc z sarkastycznego tonu.
    Doprawdy, Syriusz nie mógł pojąć co się dzieje tego roku z przedstawicielkami płci pięknej, dotychczasowo uwzięcie w nim zadłużonych, a teraz jakby wściekłych na Blacka, choć ten nigdy im nic nie zrobił.
    Na jego bladej twarzy wymalował się cień zdumienia połączony z czymś w rodzaju satysfakcji.
    -Czyżby w obawie przed zabrudzeniem drogocennych dywanów? -zażartował, jednak bez dotychczasowej nuty kąśliwości. Ot, całkiem bez uszczypliwości, bo słowa Ślizgonki z goryczą nasunęły mu wspomnienia rodzinnego domu.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Muszę cię zasmucić, ale twój poziom odcedzania ironii jest żenujący, w szczególności jak na Ślizgonkę - odparował czując ponownie wzbierającą irytacje. Uniósł brwi obejrzał się za siebie, najwyraźniej uznawszy, że krótkowłosa dziewczyna coś spostrzegła za jego plecami. Po chwili odnotował, że korytarz wciąż zieje dotychczasową, ponurą pustką.
    -Ach, tak - burknął jedynie w odpowiedzi, aby nie daj boże nie dać dziewczynie pretekstu do przypuszczenia, że może jej współczuć czy coś w tym rodzaju.
    Co prawda na przykładzie własnej kuzynki, Andromedy, przekonał się, że nie każdy Ślizgon musi być nic nie wartym gadem, ale nie przypuszczał aby ta osobniczka mogła się wpisać w unikatowy krąg "znośnych-ślizgonów".

    OdpowiedzUsuń
  8. -Z tego, co widzę słusznie się uważa, że nie macie za knut dystansu do siebie - stwierdził raczej znużonym tonem, wciskając dłonie do kieszeni szaty. Szare oczy nieznacznie zmrużył i uśmiechnął się pod nosem. Skąd u niej pomysł by przypisywać Gryffonom same porządne cechy? Zadarł podbródek, gdy dziewczyna go wymijała, kątem oka zauważając wysuwającą się jak w zwolnionym tempie kartkę, która powoli dryfując w powietrzu w końcu opadła na kamienną posadzkę. Syriusz zwinnie podniósł papier i wbił w nań zaciekawione spojrzenie.
    Kark mu oblał zimny pot gdy spostrzegł rysunek prezentujący jego fromę animagiczną i dotarło do niego, że nie może zostawić sprawy na tym niestałym gruncie. Ruszył przyspieszonym krokiem w ślad za dziewczyną.
    -Poczekaj, poczekaj e... jak ty masz w ogóle na imię? -wyrzucił z siebie równając się krokiem ze Ślizgonką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnąc w dłoni, która spoczywała w szerokiej kieszeni szaty, skrawek papieru przedstawiający czarnego psa wzruszył niewinnie ramionami.
    -Nie potrzebuje imienia i nazwiska aby uprzykrzyć komuś życie - zauważył rozsądnie. No dobrze, może nie umiałbym Smarkerusowi równie skutecznie uprzykrzać życia nie znając jego imienia, no ale... Nie takie obecnie były intencje Syriusza.
    Wysilił się na jeden ze swych olśniewających uśmiechów i zaszedł dziewczynie drogę. -Źle zacząłem, gdzie moje maniery - mamrotał, jakby dopiero co się zreflektował i aby wypaść dostatecznie rzeczowo wyciągnął dłoń ku dziewczynie. -Syriusz Black, a panienka to...?
    Wrogo nastawiony Ślizgon, to potencjalne zagrożenie, a ta zblazowana dziewczyna... a nóż okaże się dość ugodowa i wdzięczna aby nie spędzać Blackowi snu z powiek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Rany, jaka ta dziewczyna jest oporna i ciężka, przemknęło mu przez myśl.
    Pozwolił uśmiechowi zejść z twarzy dopiero jak Laura wyminęła go ruszając dalej przed siebie. Zacisnął usta i wyciągnął z kieszeni szkic. Trzymając go w dwóch palcach wyciągnął rękę w bok i nawet się nie odwrócił, gdy przemówił:
    -Zdaje się, że coś zgubiłaś - oświadczył w końcu wpatrując się beznamiętnym spojrzeniem przed siebie. Ślizgoni chyba byli zbyt trudni w obsłudze jak na jego nerwy i ograniczone pokłady cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Opuścił rękę i powoli odwrócił się przodem do Laury.
    -To szkoła Magii i Czarodziejstwa, kotku - rzucił z przekąsem, a po chwili nie mając jednak większej ochoty na przekomarzanki dodał: -Wyleciało ci gdy odchodziłaś - po tych słowach wbił intensywnie taksujące spojrzenie w przyozdobioną piegami twarz Ślizgonki.
    -Swoją drogą całkiem niezłe - zauważył z nutą niechęci w głosie jakby przyznawanie komuś z Domu Węża talentu było bluźnierstwem. -Chciałem się ciebie zapytać o to, co zamierzasz w zrobić ze swoją widzą na temat... mojej nie do końca legalnej umiejętności - oświadczył w końcu, uznawszy, że najlepiej będzie sprecyzować swoje intencje prosto z mostu. Skrzyżował ręce na torsie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pochylił nieznacznie głowę przyglądając się Laurze z niekrytą nieufnością, choć w pierwszy odruchu, gdy tylko usłyszał magicznie "nic" odetchnął głośno, z ulgą.
    -To fakt - przytaknął na jej słowa tak zblazowanym tonem, jak gdyby codziennie ratował Ślizgonki tonące w jeziorze na błoniach. Pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. -Mam nadzieje, że nie zmienisz zdania za dwa dni - dodał po chwili ostrożnym tonem i wbił w dziewczynę wyczekujące spojrzenie, jakby właśnie oczekiwał z trudem wyduszonych podziękowań, za swój czyn.

    OdpowiedzUsuń
  13. -Choćby dlatego, że cieszę się złą sławą wśród twoich kolegów i koleżanek - mruknął z przekąsem.
    -Nie wiem skąd w tobie przekonanie, że znasz moje ustosunkowanie do Ślizgonów - dodał po chwili zarozumiałym tonem. Nie podobało mu się to, że nawet jeśli jego zdanie było dość oczywiste to Laura wytykała mu je na głos.
    Właściwie jak mógł mieć dobre zdanie na temat uczniów Domu Węża, jeśli odkąd sięgał pamięcią doświadczał od tych ludzi samych nieprzyjemności?
    Zacisnął usta zbierając się w sobie na kolejną uwagę kiedy dosłyszał echo kroków w drugim końcu korytarza. Niewiele myśląc, poza tym, że nie chciałby zostać przyłapanym na rozmowie z uczennicą Slytherinu, złapał Laurę za nadgarstek i pociągnął do pierwszego lepszego pomieszczenia, które było otwarte. Wypuścił głośno powietrze i oparł się o drzwi rozglądając się po pustej klasie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Skrzyżował ręce na torsie i całym ciężarem oparł się o drzwi za sobą, wbijając uparte spojrzenie w Laure.
    -Kicham na to czy wolno nam tu być, czy nie - burknął omiatając spojrzeniem stare krany i kabiny. -I nie wyjdziemy stąd dopóki... ten ktoś nie pójdzie - oświadczył przykładając ucho do drzwi i nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Zmarszczył brwi.
    -Bardzo mi przykro ale gdybyśmy teraz wyszli z ŁAZIENKI natykając się na kogoś z mojego lub z twojego domu - zaczął mamrotać pod nosem, który marszczył słysząc szuranie kroków po drugiej stronie drzwi. Wyprostował się. -to miałbym bardzo zszarganą opinie, i nie żeby akurat to mnie martwiło, jednakże są uszy, do których nie powinny docierać podobne plotki - stwierdził niejasno po czym obsunął się po drzwiach siadając na podłodze. Schował twarz w rękaw szaty i głośno kichnął.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyna wystraszyła się nagłego nadejścia ślizgonki, przez co przewróciła parę drobiazgów. Wstała i odgarnęła z twarzy włosy, aby lepiej widzieć nieznajomą jak dotąd dziewczynę. -Sama widzisz. - odchrząknęła i zamknęła małą książkę, którą trzymała w prawej dłoni. - Co tutaj właściwie robisz, jeśli można zapytać? - poustawiała z powrotem wszystkie pozwalane rzeczy, oczywiście mniej dokładnie. Nie była zwolenniczką porządku.

    OdpowiedzUsuń
  16. -Jeśli mam być szczera, nigdy nie posądziłabym Cię o grę na pianinie. Nie wiem dlaczego, jakoś tak...-zmrużyła oczy i przekrzywiła głowę, jednak zaraz potem westchnęła i przeszła obok niej w stronę wyjścia. - Znając życie chcesz, żebym wyszła i dała Ci spokój? - uśmiechnęła się niemrawo. Jako jedna z nielicznych nie była tak cięta na Slytherin. Miała niestety przeczucie, że ów dziewczyna myśli co innego na temat jej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  17. Widząc, że dziewczyna już raczej nie będzie zamierzała rzucać się na drzwi odsunął się od nich i zaczął się przechadzać po łazience Jęczącej Marty.
    -Przydałaby się mapa - burknął pod nosem, do siebie. Mógłby wówczas sprawdzić czy korytarz już opustoszał i czy można zaryzykować wyjście z ukrycia. Westchnął głośno i wbił zamyślony wzrok w mosiężny kurek, na który wił się wąż. Uśmiechnął się krzywo; takie ozdoby niezmiennie na myśl nasuwały mu jego dom rodziny, którym szczerze pogardzał.
    Odwrócił wzrok od umywalki lokując go na twarzy Ślizgonki.
    -Nie ma za co. Dodałbym, że pewnie zrobiłabyś to samo na moim miejscu, gdyby nie fakt, że mam co do tego pewne wątpliwości - odparł, wsuwając dłonie do kieszeni szaty, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
    W pewnym momencie w pomieszczeniu rozległ się drażniąco głośny i piskliwy chichot, a Łapa aż podskoczył rozglądając się za źródłem owego dźwięku. W końcu jego wzrok spoczął na perłowej postaci przenikającej przez drzwi jednej z kabin. Jęcząca Marta - stwierdził w myślach obserwując z konsternacją ducha dziewczyny w okularach.
    -A więc tak wygląda postrach dziewcząt, które unikają tej toalety - burknął pod nosem.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń