poniedziałek, 25 marca 2013

Sadiette La' Pore


Imię i nazwisko:  Sadiette La' Pore
Wiek: 16 lat / VI rok nauki
Krew: Czysta
Inne zdolności: metamorfomag
Posiada dwie osobowości ( rozdwojenie jaźni ): Sadiette oraz Cadence - podpisuje się : "SC". Na liście zajęć natomiast figuruję jako Sadiette
Patronus: kot egipski mau
Dom: Hufflepuff
Różdżka:  12 cali, drzewo mandarynkowe, sztywna, kieł żmijozęba peruwiańskiego
Pochodzenie: Sitka na Alasce, jednak aktualnie zamieszkuje Hiszpanię

Obie osobowości dziewczyny zamieszkują jedno ciało, łatwo je można jednak rozróżnić poprzez określony wygląd którym każda z nich się posługuje.
W tym celu wykorzystują swoje metamorfomagiczne zdolności które odziedziczyły po nie żyjącym ojcu.
Zmiany w  charakterze dziewczyny oraz odkrywanie swojej drugiej osobowości było ściśle powiązane z nauką panowania nad specyficzną umiejętnością.
Z początku rodzice byli przerażeni perspektywą posiadania nie jednej a dwóch córek z których każda była zupełnie inna - w jednym ciele. Nikłą nadzieję dał fakt, że jedna wie o istnieniu drugiej. Rodzice nie chcieli unicestwiać jednej z "córek" bowiem do każdej z osobowości dziecka strasznie się przywiązali. Również długie leczenie nie przyniosło efektów w wyciszaniu rozdwojenia jaźni wręcz przeciwnie utwierdziło "obie" dziewczyny w poczuciu ich istnienia. Pozwoliło również na opanowanie w pewnym stopniu ich kontroli nad ciałem i płynnego zamieniania się nim.

Cadence

*Posiada rude włosy w tym odcieniu którego nie lubią małe dziewczynki zważywszy na dokuczliwość ze strony chłopców - a kobiety traktują go jako przedmiot pożądania.
* Jej lodowato błękitne tęczówki spoglądają na świat radośnie.
* Uśmiech zdaje się być jej nieodłączną częścią - jego brak natomiast oznacza poważne problemy z jakimi zmaga się ta osobowość.
* Jest otwarta i bardzo ufna.
*Fascynuje się mugolskim sportem - kendo. W wieku dwunastu lat uprosiła rodziców aby znaleźli jej nauczyciela tego sportu. Magię przez to zawsze traktowała jako rzecz drugorzędną, a rodzice nie oponowali. Aktualnie posiada drugi stopień kyu.
Jej zainteresowanie w tym kierunku skutecznie sprawia, że dziewczyna nie czuje się dobrze w posługiwaniu różdżką.
Krążą plotki, że wśród bagaży przemyciła do szkoły bokken.
*Wraz z o wiele pojętniejszą od niej w kwestii magii Sadiette uczyła się u prywatnego nauczyciela, będącego znajomym rodziny.
*Uwielbia czekoladę.
*Po śmierci ojca dawała częściej dochodzić do głosu drugiej osobowości - silniejszej psychicznie niż ugodowa Cadence, dopiero od niedawna zaczęła się częściej ujawniać.

ulubione zaklęcie:  Avis
bogin: clown
ulubiony przedmiot: starożytne runy


~~*~~


Dwa dni minęły odkąd zniknęła z domu. Matka z ojczymem, zorganizowali już poszukiwania.
Powiadomiono sąsiadów a nawet pobliski szpital dla czarodziejów. Ona musi się znaleźć.
One muszą się znaleźć.
Grupa poszukiwawcza złożona ze znajomych, rodziny i lekarzy dwoi się i troi aby wpaść chociaż na trop
zaginionej. Inkantacje mające ułatwić tą czynność - szeptane są przez rozgorączkowane usta,
a nerwowe gesty w cale w tym nie pomagają.
W końcu wraca. Po trzech tygodniach, czeka na zmartwionych krewnych wracających z kolejnej fali poszukiwawczej w domu.
Uśmiechnięta i zachowująca się jakby nic się nie stało.
Bo przecież nic się nie stało.
To tylko kilka siniaków i zadrapań, potargane rude włosy w które wplecione są gałązki.
Trochę błota na bosych stopach.
Odrobinę potargane spodnie i brudna koszulka.
Nic wielkiego.
Matka, podbiega do dziewczyny i przytula ją szepcząc coś przez łzy.
A ona, stara się uspokoić starszą kobietę. Mówi wesoło, starając się obrócić wszystko w żart.
Zielonymi oczyma spogląda na przyrodnią siostrę na której twarzy maluje się dziwne roztargnienie.
Ojczym również wygląda na wstrząśniętego jej nagłym powrotem, a przecież ona nie chciała uciekać z domu.
Jedna jej z eskapad. To tylko jedna z jej eskapad.



Sadiette

"Odbiło Ci. Zbzikowałeś. Dostałeś fioła. Ale powiem Ci coś w sekrecie tylko wariaci są coś warci na tym świecie."

* Jest silniejszą osobowością, która figuruje jako zapisana na liście uczniów Hogwartu.
* Kręcone czekoladowe włosy często przyozdabia opaskami. Nienawidzi deszczu który sprawia, że jej fryzura beznadziejnie się puszy.
* Brązowe oczy z pozoru łagodne, potrafią przybrać kpiący wyraz. Jeżeli spojrzenie potrafiłoby zabijać, już leżałbyś martwy a ona tańczyłaby na twoich zwłokach.
* Zazwyczaj poważna i milcząca. Może zdawać się chłodna i wyrachowana. W pewnym sensie uważa się za lepszą od innych - przede wszystkim gdy chodzi o poczucie stylu i smaku.




*To artystyczna dusza. Uwielbia projektować, tworzyć i kreować. Swoją naturę przelewa w swój wizerunek bowiem większość jej ubrań jest dziełem jej projektów. Nigdy nie przepadała za prostą czarną szatą, tak popularną w szkołach czarodziejów - zastępuje ją ciemnogranatową swojej roboty.
* Gdy czegoś chce, dąży po trupach do swojego celu.
* Nie posiada zbyt wielu przyjaciół, jednak kiedy już kogoś polubi jest wobec niego bardzo lojalna.

ulubione zaklęcie: Glacius
bogin: krokodyl
ulubiony przedmiot: transmutacja

~~*~~

Hiszpania jest za gorąca. Stanowczo. Nie rozumiem dlaczego moja matka zakochała się w kimś tak płytkim jak mój nowy ojczym. Nerwowo spoglądam za siebie z nieukrywaną nadzieją na niespotkanie przybranej siostry. Wciągam w nozdrza słodkawy zapach kwiatów z ogrodu po czym spoglądam na zachód słońca. Kolejne lato dobiegało końca, a ja nadal nie mogłam się pogodzić ze śmiercią ojca. Wszyscy uważali mnie zawsze za tą silniejszą i lepiej przystosowującą się do nowego otoczenia. Nic bardziej mylnego. A może...?
Sama już nie wiem.
Moja maska pozorów zaczyna oplatać mą twarz coraz ciaśniej. To jaka jestem różni się już od tego jaką chcę być. Nie umiem tego zatrzymać.
Każdy powiew ciepłego wiatru przypomina mi jak bardzo tu nie pasuję. Alaska jest moim domem. Nie Hiszpania, tak samo jak moja nowa siostra i ojciec nie są moją rodziną.
I nigdy nią nie będą.
Mimo wszystko uczono mnie, żeby nie oceniać książki po okładce. Co jednak jeśli, wszystko w nowym dla mnie świecie działa na mnie odpychająco? Co gdy wszystko co znane i kochane znika bezpowrotnie?
Pozostają marzenia i słodka cisza niepokoju.

~~*~~

Jestem chętna na różnego rodzaju wątki, zarówno na blogu, chacie jak i prywatne na gg.





poniedziałek, 18 marca 2013

Śmiertelnie bladzi w śnie wołali. Władcy, Książęta i Rycerze.






Nicolas Adalbert Sanders
ma miodowe oczy, jasne, blond włosy i liczy sobie lat 19.
Ukończył już edukacje, a w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i obecnie pełni funkcje stażysty w Skrzydle Szpitalnym.

Urodził się on w Manchesterze, w mugolskiej rodzinie czym na starcie zaskarbił sobie w szkole szereg wrogów. Zwłaszcza wśród Ślizgonów.
Nicolas jednak nigdy nie zaliczał się do osób nieporadnych, więc mimo swojej spokojnej i cierpliwiej natury nie pozwolił sobą pomiatać niejednokrotnie odpłacając się pięknym za nadobne.
W przeciwieństwie do większości uczniów mimo masy nieprzyjemności jakich doświadczył uparcie wystrzega się stereotypowego wrzucania każdego ucznia Domu Węża do szufladki z podpisem „Zło Wcielone”.
Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby Sanders był chłopakiem wyłącznie cierpliwym, uczynnym czy tolerancyjnym, ale o wadach później. Albo najlepiej wcale, może niech pozostaną niespodzianką?
Warto wspomnieć, że pan Sanders był Puchonem. W swoim ostatnim roku szkolnym był kapitanem drużyny Borsuków, w której grał na pozycji szukającego.
Można by napomknąć również, iż Tiara Przydziału długo się wahała pomiędzy Domem Lwa a Hufflepuff w jego przypadku, jednak w końcu szala przechyliła się ku temu drugiemu za sprawą poznanego przez Nicolasa podczas pierwszej podróży do zamku przyjaciela, Andrew. Jak łatwo się domyślić Andrew również był uczniem Domu Borsuka.
Obecnie Andrew jest drugi rok po Hogwarcie i z zapałem odbywa kurs na Aurora.
Ulubionymi przedmiotami Nicolasa były Zielarstwo oraz Astronomia. W przyszłości niezłomnie planuje zostać Uzdrowicielem. Potępia czarną magię i nigdy nie zamierza mieć nic z nią wspólnego.
Podczas swojego pierwszego pobytu na ulicy Pokątnej nabył u Ollivandera różdżkę z kasztanowca. 10 cali, włókno ze smoczego serca.
Posiada czarnego kota o imieniu Ginger.
Jego Patronus to testral.











[Zapraszam do wątków pod KP. Jestem chętny na wszelakie powiązania.]

"Brak zasad...to czysta przyjemność"

~*~



  `W I L L I A M  OLIVER  M U L C I B E R`

17 rok | VII rok | Slytherin | 1,85 cm wzrostu  | ojciec śmierciożerca | czarna magia | nerwowiec | dręczyciel | sadysta| OPCM | Starożytne Runy | Ścigający

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Powiązania | Galeria
~~~~~~~~~~~~~~~~

`H I S T O R I A`

William "Will" Mulciber urodził się 20 lutego 1960 roku w zamożnej rodzinie w mieście Milford Haven położonym w południowo-zachodniej Walii, w hrabstwie Pembrokeshire jako jedyny syn Josepha oraz Evelyn Mulciberów. Od dziecka wykazywał się niezwykłym zamiłowaniem do czarnej magii,tak jak zresztą i jego cała rodzinka. Był czarodziejem czystej krwii, no bo jakby inaczej? Życie nie było dla niego jednak przepełnione szczęściem jak u jego rówieśników i nie był on obdarowywany prezentami ani też za bardzo rozpieszczany. Jego Ojciec jak krążyły pogłoski "kolegował się" z samym Tomem Riddle'm (Voldemortem) i był jednym z założycieli grupy Śmierciożerców. Matka mimo,że była częściej w domu niż Ojciec to jeszcze mniej czasu poświęcała synowi i najczęściej siedziała sama w swoim pokoju i rozmyślała nad rzeczami związanymi z "pracą" swojego męża. Natomiast Pan Joseph nie był dobry w wychowywaniu. Nie poświęcał zbytniej uwagi synowi i często  zostawiał go samego z niańką w pokoju do czasu kiedy ten nie ukończył jeszcze 12 lat. Niańka miała przerąbane zostając z młodzieńcem sam na sam w POSIADŁOŚĆ MULCIBERÓW. Ślizgon uwielbiał stosować zaklęcia często na niej i na służbie w celu przećwiczenia swoich umiejętności. Jednak służba żyła w lęku pracując u rodziców Willa, ponieważ chłopak lubił szantażować poskarżeniem się ojcu, że nikt z nich nie wypełnia należycie obowiązków, jeśli choć słowem pisnęliby by o jego "zabawach" i "ćwiczeniach". Także zbytniego wyboru oni nie mieli. Znajdowali się między młotem a kowadłem...Zwolnienie z pracy nie wyglądało tak owocnie jak w normalnym życiu. Pan Joseph stosował czasem brutalne metody i torturował zazwyczaj domagając się przeprosin od służby a potem wyrzucał za próg bez niczego. Will trafił od razu do Slytherinu. Zyskał nawet ich szacunek tępiąc szlamy, wyzywając je i głosząc wśród swoich poglądy i racje dotyczące Sami Wiecie Kogo.



~
"Od cnoty Gryfonów,

kretynizmu Puchonów i
wiedzy-o-własnej-wszechwiedzy Krukonów
chroń nas Slytherynie"
~




`C H A R A K T E R   I  UPODOBANIA`

wiadomo już w kogo się wdał...w swojego ojca.Niewątpliwie lubił sprawiać przykrość tym,którzy mu podpadli. Nie znał czegoś takiego jak wybaczenie czy skrucha. Często podpadał Slughornowi czy też na innych lekcjach. Nie był kujonem ale jedną z jego zalet był spryt. Nie dawał sobie nikomu skakać do gardła. Lubił rozmawiać najbardziej z Avery'm i Snape'em z którymi się zaprzyjaźnił na przestrzeni lat uczęszczając do Hogwartu. Z Kenneth'em znał się nieco wcześniej ze względu na to że ich ojcowie byli sąsiadami. Więc chłopcy "bawili się" razem czasami i obmyślali niecne plany dotyczące szlam i mugolaków, jednak dopiero w zamku zbliżyli się do siebie bardziej. Kiedy nieco podrósł nie widział jakiegoś konkretnego ideału dziewczyny. Wiadome jedynie,że powinna to być czystej krwi czarownica. Jeśli zarywał do Gryffonki, to na bank musiał coś knuć. Być może obaj Panowie razem z Kenneth'em mieli podobne gusta. Jednak, żaden żadnemu nigdy nie ukradł żadnej dziewczyny sprzed nosa, przez co prawie w ogóle się nie kłócili o takie rzeczy.

"Nigdy nie zaufam żadnemu Gryfonowi, który nie jest w stanie zdradzić swoich ... dlaczego? Ty śmiesz o to pytać?"


`WYGLĄD`

вył dobrze zbudowanej postury chłopakiem o  blond czuprynie  i przenikliwym błękitnookim spojrzeniu. W jego lewym uchu można było zauważyć srebrny kolczyk. Zawsze ubierał się w miarę schludnie jeśli nie trzeba było nosić szkolnych szat. Chciał przez to pokazać, że nie jest byle kim. Zazwyczaj były to czarne marynarki lub też czarne swetry i pod spodem białe koszule chociaż te ostatnie zazwyczaj wystawały ze spodni przez co jego styl przypominał luzaka. W wolne dni nosi sportowe bluzy (jedną z nich jest jego ulubiona bluza z jego numerem 8). Włosy na okazje odgarniał do tyłu, przez co wyglądało to jakby je układał jakimś żelem lub też były lekko w nieładzie. Na jego twarzy zazwyczaj często gościł złośliwy uśmieszek.








"Zamilcz brudna szlamo ... gdybyś wiedziała,kim jest mój Ojciec nie odważyłabyś mi się spojrzeć prosto w oczy"






۞C I E K A W O S T K I۞

Sherkan
Z początku podobała mu się Angela jednak dopiero po przeniesieniu Ann do Howgartu zrozumiał kto jest dla niego ważniejszy
√ Nie lubi kiedy ktoś mu przerywa albo podważa jego zdanie
Wyśmiewa tego, kto ma inne poglądy od niego i je wygłasza przy nim
Jedyne magiczne stworzenie z jakim się bał spotkać twarzą w twarz były smoki,panicznie się ich bał (oczywiście tych dorosłych i dużych)
 √ Lubi pająki,węże i...wszystko co obrzydliwe lub obślizgłe.Ale to nie tak,że nie lubi innych zwierząt...po prostu niektórych się nie brzydzi
√ Jest gotowy nawet rzucić zaklęciem czarno-magicznym kiedy ktoś go wkurzy
√ Tępi szlamy jak szczury,których się brzydzi
Można zdobyć jego zaufanie,jednak potrzeba na to sporo czasu...i cierpliwości
Szanuje tak naprawdę 100% tylko siebie samego,ma zbyt duże ego
√ Lata na Księżycowej Brzytwie, którą otrzymał po Ojcu. Miotła jest stara jednak jest bardzo dobra i rzadka.
 √ Zamiast sowy matka dała mu kruka aby nie rzucał się tak w oczy jak powszechnie wykorzystywane sowy. Tego ptaka mogli rozpoznać tylko jego rodzice jak i niektórzy śmierciożercy. Jego imię było dość dziwne a mianowicie Sherkan. Nie reagował on jednak na wołania po imieniu i bywał czasem agresywny.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Wątki pod KP chyba mile widziane...

Fabian Jansen


Historia;

Urodził się 10 marca  w Archangielsku – niewielkiej miejscowości znajdującej się na terenie Rosji. Chłopiec pochodzi z rodziny zamożnych czarodziejów, którzy bardzo rozpieszczali swojego syna. Był on jedynym potomkiem Anji i Ivana Jansen. Rodzice prowadzili ogromną korporację „Garboróg dla każdego”. Nielegalnie wyłapywali Garborogi z górskich rejonów Europy, a następnie sprzedawali jej na „czarnym rynku” ulicy Pokątnej. Z powodu dobrze rozwijającego się interesu w Londynie, rodzina Fabiana postanowiła przeprowadzić się do owego miejsca. Chłopak niezbyt był zadowolony, gdyż nauka w Durmstrangu sprawiała mu wiele przyjemności. Nauczano tam bowiem Czarnej Magii, którą dość mocno się interesował. Chłopak należy do zwolenników Lorda Voldemorta.

Naukę w  Szkole Magii i Czarodziejstwa – Hogwart – rozpoczął od VII etapu nauczania, co było równoznaczne z kontynuacją edukacji. Trafił do domu Roweny Ravenclaw z racji, iż odznaczał się niebywałą inteligencją i mądrością. 

Wygląd;

Cóż można powiedzieć o Fabianie? Chłopak ma nietypową urodę dla swojego pochodzenia. Charakteryzuję się wysoki wzrostem (195 cm) i ciemnobrązowymi oczami, które bacznie obserwują świat spod gęstych brwi. Na głowie znajduje się czupryna z kasztanowych włosów. Chłopak jest stosunkowo dobrze zbudowany, gdyż regularnie ćwiczy. Jego długie, kościste palce świetnie pasują do fortepianu, na którym uwielbia grać w wolnych chwilach.

Charakter;

Fabian to prosty chłopak, który zawsze mówi to co myśli. Jest delikatny i uprzejmy, a zarazem stanowczy i dąży do swoich  wyznaczonych celów. Nie lubi mówić o sobie, gdyż pod przykrywką uczynnego Krukona znajduje się bezlitosna postać, mordująca mugoli i czarodziejów nieczystej krwi. 


piątek, 15 marca 2013

[Bal]


Na tablicy ogłoszeniowej, przed Wielką Salą w niedzielne popołudnie pojawiło się następujące ogłoszenie:

Drugie zadanie turniejowe już za nami! Oto wyniki:

Najwyższą ilość punktów, bo 20, zdobywa Jaqueline Bielkov. Mimo, iż ukończyła zadanie jako druga była jedyną osobą, która poprawnie rozwikłała zagadkę.
15 punktów zdobywa Ove z Ravenclaw, pierwszy z uczestników, który poradził sobie z trudnościami.
Severusowi Snape'owi z domu Salazara Slytherina przyznane jest punktów 10.
Niestety uczestniczka z Hufflepuff z powodu nieukończenia zadania nie zdobywa żadnych punktów.

Dla wszystkich ciekawskich odpowiedź na zagadkę Sfinksa brzmiała "śmierć".

Ogólny ranking punktów prezentuje się na chwile obecną następująco:

1. Ravenclaw: 35 punktów
2. Gryffindor: 25 punktów
3. Slytherin: 20 punktów
4. Hufflepuff: 15 punktów

Za dwa tygodnie każdy z uczestników stawi czoła nie potworom i żywiołom lecz własnym lękom.

Ogłaszamy również, że w najbliższą sobotę, w ramach wytchnienia dla uczestników Turnieju Magicznego i relaksu pozostałych uczniów odbędzie się bal.
Bal w Wielkiej Sali, trwać będzie od godziny 18:00, a czwórka reprezentantów rozpocznie go tańcem ze swoimi partnerami.

Zapraszamy wszystkich!



A.P.W.B. Dumbledore

środa, 13 marca 2013

I will not be broken when it's too cold to breathe and too dark to pray.



    Dorcas Meadowes
    VI rok ♦ Londyn ♦ Gryffindor ♦ półkrwi
    czarny bez, włos jednorożca, 12 cali ♦ jagnię ♦ nieznany
      
       Nie patrz już tak na mnie. Naprawdę, proszę. Nie lubię, gdy ktoś obdarowuje mnie zbyt wielką uwagą. Tak, ty również. Skup się na tym, co ci mówię, no! Nie mam ogromnych piersi, więc z łaski swojej popatrz się na moje oczy, albo najlepiej na twarz. Tak, właśnie na twarz. Peszysz mnie tym swoim wzrokiem, który wwierca się we mnie. Czuję, że zaraz zatopię się w tym fotelu, złączę się z nim w jedno i nikt, ani nic nie będzie mogło nas rozłączyć. W sumie, taki związek mógłby być całkiem nieźle skonsumowany. I trwałby długo, to pewne. Nawet nie wiesz, jak wygodnie mi się tutaj siedzi, w trakcie gdy ty udajesz bożyszcze nastolatek, które pragnie poderwać kolejną z nich. Wszystko fajnie, pięknie, ale miałam przyjść w zupełnie innym celu, pamiętasz o tym, prawda? Widzisz, przejście przez zamek o trzeciej nad ranem nie jest jakoś szczytem moich marzeń, a co dopiero mowa o tym, że słuchanie twojej sowy stukającej w moje okno naprawdę potrafi rozbudzić. A teraz co? Błagam cię, weź tę rękę. Mówię do ciebie.
Mówisz, że ciebie zdradziła? Że zostawiła ciebie dla innego, olała i tak dalej? Jako dobra przyjaciółka powinnam ją teraz zwyzywać, powiedzieć, jaką to szmatą była, że olała tak wspaniałego faceta, jak ty. No jasne, że powinnam. Ale czy według ciebie mam do tego prawo? Posłuchaj mnie, zanim zaczniesz znowu warczeć i obarczać winą każdego, tylko nie siebie. Po pierwsze, skoro odeszła z innym, to znaczy, że nigdy ciebie nie kochała i nie była warta twojego czasu, ani uczuć. Albo to ty nie dawałeś jej tego, co powinieneś. Nie patrz na mnie tak, jakbyś chciał mnie zabić, okej? Wybacz, ale tyle razy, ile kryłam ciebie, gdy spędzałeś noce z tymi skretyniałymi Ślizgonkami, które na słodkości reagują niczym diabeł na święconą wodę sprawia, że patrzę na to wszystko inaczej. A jakby nie patrzeć - ona w końcu mogła się domyślić, że wcale nie spędzasz soboty na treningach ze mną, albo pomaganiu mi w sprawach sercowych, których aktualnie i tak jest tyle, co kot napłakał.
     I znowu to spojrzenie... Naprawdę, mam się zacząć zakrywać, jak teraz? Co z tego, że wyglądam aktualnie, jak małe dziecko, które nakryło rodziców na pocałunkach, a samo jest na etapie: "chłopcy są ble". Lecz mimo to zaciekawione rozcapierza ręce i przez szpary między palcami się wszystkiemu przygląda. Rozmawiasz z notoryczną gadułą, która najpierw mówi, a potem myśli. Która trajkocze, jak najęta, wpada w słowotok i naprawdę ciężko jest ją z niego wybić czymkolwiek poza krzykiem, czy głośniejszym tonem. Zdawałoby się, że wygadana, że inteligentna, bo miała być w Ravenclawie, ale jednak do Gryffindoru ją wrzucili. A do tego ambitna, bo wbrew kolejnemu naigrawaniu się ze strony starszych braci (tak, mam trzech starszych braci, którzy są typowymi graczami Quidditcha, więc zabierz te ręce, bo dostaniesz tłuczkiem przez łeb) trafiła tutaj. Pomijając fakt, że tyle razy mnie wyciągałeś z tarapatów. Już nie szczerz się tak, ile razy mam ci powtarzać, że jestem ci wdzięczna? No i to, że zawsze próbujesz jakoś ratować mój tłusty (w porównaniu z tymi wszystkimi twoimi "znajomymi") tyłek. Dobra, to nie moja wina, że mam wiarę w ludzi, tak? Tak. Jasne, mogłam wtedy nie iść za gościem, który okazał się śmierciożercą. I wiele, wiele innych.
       Nie rozumiem, skąd w tobie to błyszczące spojrzenie. Patrzysz na jakąś całkowicie randomową osobę, która ma niebieskie oczy zajmujące jej połowę twarzy, do tego nienaturalnie duże usta i w ogóle przypominam jakiegoś skrzata domowego. Do tego te włosy... Myślisz, że ile czasu spędziłam na doprowadzeniu ich do takiego stanu, jaki jest teraz? Dwie godziny czesania i bawienia się różnymi miksturami to jest minimum, naprawdę. Bo normalnie to nawet szczotka się może złamać. Nie jestem też jakaś wysoka, nie przepadam za obcasami, a tym bardziej za tymi super modnymi strojami, które cechują te wszystkie czystokrwiste pannice. Z resztą, jak każdy tam.
            Ale obiecałam sobie, że mnie to nie zmieni, okej? Że wyjdę z tego cało i dalej będziesz miał swoją panią psycholog na zawołanie. A teraz, proszę - idź spać. Ja też muszę się wyspać, bo muszę zaliczyć jutro Eliksiry. Trzymaj się z dala od kłopotów. A swoje ręce od mojego tyłka.

niedziela, 10 marca 2013

O.J Alvbris




 Ove Johannes Alvbris
DOM | ROK: Ravenclaw | VII
WIEK | RÓŻDŻKA: 17,5 | 12 cali, czarny bez, włókno z pachwiny nietoperza
PATRONUS | BOGIN: Nietoperz | Krokodyl
WZROST | POCHODZENIE: 1,97 | Szwecja
STATUS KRWI | ORIENTACJA:  Czysta | Heteroseksualny
ULUBIONY PRZEDMIOT | PUPIL:  Zaklęcia | Kot

~~~~~~
Ogólnie  
~~~~~~
Ove Johannes Alvbris to siedemnastoletni Krukon, uczęszczający jednak do klasy szóstej.
Dlaczego? W wieku 11 lat miał problemy zdrowotne i nie mógł chodzić do Hogwartu, dlatego też jest opóźniony o jeden rocznik.
Pochodzi ze Szwecji, w wieku 3 lat jego rodzina wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, skuszona propozycją pracy dla ojca w Ministerstwie Magii. Posługuje się płynnie i szwedzkim, i angielskim. W obu językach nie da się wyczuć obcego akcentu.
Jego różdżka ma 12 cali, umiarkowanie giętka, w rdzeniu włókno ze skrzydła nietoperza. To wspomniane w poprzednim zdaniu zwierzę jest również.. jego patronusem, ukazującym się w większej niż ujmują normy wersji.
~~~~~~  
Wygląd
~~~~~~

Krukon jest bardzo wysoki, ma aż 1,97m wzrostu. Przyzwyczaił się do dosłownego patrzenia na innych z góry, co go nawet bawi. No cóż, jeśli jakiś chłopak chce mu sprzedać cios pięścią w twarz, najczęściej musi stanąć na palcach.. Szwed dba o sylwetkę, przez kilka lat trenował nawet boks, jest delikatnie umięśniony. Zrezygnował ze sportu, żeby nie kaleczyć swojej twarzyczki.

Ma jasne, blond włosy, utrzymujące się w wiecznym nieładzie. Jak przystało na kogoś, kto ma skandynawskie korzenie z kolorem czupryny współgrają jasne, szaro-niebieskie oczy o przenikliwym spojrzeniu.

Ove przepada za kolorem granatowym. Odpowiada mu więc kolor szaty, szalika, krawata i innych akcesoriów jego domu. Najczęściej, poza mundurkiem nosi granatowy płaszcz, granatowe swetry lub koszulki. Gdyby nie uważał tego za pedalskie, to.. paznokcie też malowałby na granatowo.
 ~~~~~~
Historia
~~~~~~
Szwed urodził się w Sztokholmie, w bogatej rodzinie. Jako średnie dziecko, ma o dwa lata starszego brata (który, de facto również uczęszczał do Hogwartu, był Ślizgonem) i pięcioletnią siostrzyczkę, którą wprost uwielbia. Zasady w rodzinie były dość surowe. Dlatego też chłopak w ramach buntu zaczął palić papierosy, od czego niestety się uzależnił. Matka siedziała pod cieniem ojca, nie miała zbytniego wpływu na wychowanie dzieci, oprócz córki. Ojciec prowadził chłopców twardą ręką, starając się wpoić im smykałkę do czarnej magii. Nie był śmierciożercą, aczkolwiek popierał Voldemorta. Szczerze mówiąc, to Ove ma na Czarnego Pana.. wyjebane. Chłopaka nie obchodzą jakieś armie-nie armie złych, czy dobrych, woli sam sobą się zajmować.
~~~~~~
 ~~~~~~
Charakter
~~~~~~
Jak przystało na Krukona, Ove jest mądry i dosyć przejmuje się nauką. Nie musi jednak wkuwać, by bez problemu dostawać najwyższe oceny. Wiele osób niepotrzebnie się nim interesuje, co on zbywa tylko cichym westchnięciem. Nie rozumie swojej "popularności", nie rozumie, dlaczego ktoś chce go na siłę poznać. Pogorszył to jeszcze fakt, że został reprezentantem niebieskich w Turnieju Domów. Stał się bardziej opryskliwy, już nie ukrywając swojej niechęci do dziewczyn, które za nim latały i chciały porozmawiać.

Jeśli Szwed już kogoś do siebie dopuści, to w gruncie rzeczy potrafi być nawet miły i zabawny. Mały szczegół, że jest niewiele osób, które miały szansę takiego go poznać..

Jego pupilem jest młoda kotka-sfinks, nosząca imię Skonhet. Ove bardzo zżył się ze zwierzęciem, traktuje ją jak najlepszą przyjaciółkę. Często do niej gada chociaż i tak wie, że kot najwyżej w odpowiedzi go podrapie.

sobota, 9 marca 2013

Turniej- Pierwsze Zadanie. Huffelpuff.


Hufflepuff


 

 Cele zadania :

-przejść przez Zakazany Las,
-pokonać Sklątkę Tylnowybuchowa,

-odebrać pergamin (który jest uwięziony w krysztale, który pęka tylko po pokonaniu potwora ; pergamin zawiera podpowiedź do drugiego zadania.)

Konkordat Iwanow:
 
Wiele niebezpiecznych zwierząt uważnie obserwowało dziewczynę, jednak do tej pory jeszcze nic nie zaatakowało puchonke. Gdy już znalazła się głębiej Zakazanego Lasu, z wysokich drzew pognały ku dziewczynie liany, zaciskając się na jej ciele najmocniej jak potrafiły. Do tego gdy już trzymały w szczelnym uścisku ciało Kon, wysunęły się z lian kolce. Jednak niezbyt długie i grube. Najbardziej by chciała, ażeby od razu ją coś zaatakowało. To oczekiwanie na coś, na co..? Nie wiadomo, właściwie, na co się czekało. To było najgorsze. Nie wiedziała co ją spotka. Hipogryf zadziobie, smok spali, wpadnie w jakąś dziurę.. I nawet nie wiedząc kiedy, poczuła na sobie przerażający uścisk. Skrzywiła się mimowolnie, potrzebując kilku sekund, aby do niej dotarło, co się stało. Bez zastanowienia, palcami przemacała miejsce, gdzie powinna być różdżka, co było niemal tak trudne, jak dotknięcie języka łokcia. Liany wciąż się zaciskając, jeszcze bardziej zapewnie uniemożliwiłyby jej dosięgnięcie do różdżki. Gdy prawie że wyrywając sobie rękę, dosięgła do patyczka, wymruczała, ledwo łapiąc oddech i czując, jak kolce zbliżają się do jej ciała. - Diffindo.- Gdy dziewczyna rzuciła zaklęcie, można było usłyszeć jakiś syk, a zeschnięte już liany opadły głucho na zimie. Przed dziewczyną rozsunęły się drzewa ukazując skrawek pustej polany, a gdzieś z boku można było zauważyć niebieska poświatę i potężny ryk nieznanego zwierzęcia. Spadła na ziemię w dość dziwnej pozycji, jakby na czworaka, tucząc sobie lekko kolano. Skrzywiła się, spojrzała jeszcze raz nieufnie na liany i ruszyła ku polanie. Odruchowo sprawdziła ręką czy ma to, co chciała zabrać. Były tam..może się przydadzą? Zmrużyła oczy, zaciskając palce na różdżce. Weszła na polane. Nagle na Kon wbiegło jakieś ogromne stworzenie obite w pancerz chitynowy. Sklatka nie czekając dłużej zaczęła Gonic natarczywie za dziewczyną. Aż podskoczyła widząc, jak coś biegnie w jej stronę. Bezmyślnie rzuciła jakieś " Aguamenti ", przypominając sobie, iż sklątki mają coś wspólnego z ogniem. Rozejrzała się, czując dziwny ból w kolanie. Wycelowała w nią różdżkę, oby się udało, oby się udało. - Bufonis!- Krzyknęła, chcąc zamienić sklątkę w żabę. Może nie uczyła się zaklęć obronnym przed turniejem, ale za to przyłożyła się do transmutacji. Sklątka chcąc się przemieścić, nie zrobiła tego co uniemożliwiło jej zaklęcie rzucone przez dziewczynę. Zastygł w bez ruchu i już chciał zaatakować ale jego ciało zaczęło się zmieniać. W coś mniejszego, a dosłownie w małą żabę. Zaskrzeczała okropnie, a w tle słychać było trzask łamiącego się kryształu. W powietrzu unosił się tajemniczy pergaminu spowinięty niebieską poświata. Widząc ropuchę, wycelowała w nią różdżką i mruknęła "Bombarda", łudząc się, iż ta zaraz wybuchnie, czy coś. Nie czekając na reakcje żaby, rzuciła się ku kryształowi. Uniosła brwi, chwytając w dłonie pergamin. Nie czekając dłużej przeczytała zawartość pergaminu: :”To ja ! Czekam gdzieś na was wysoko w niebie. Kocham zagadki i rebusy, otwórz umysł a będziesz moim przyjacielem. W długim korytarzu wrota piekieł stoją, a tam uwięzieni przyjaciele. Ruszysz im na pomoc ?”. Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się wesoło i wyszła z Zakazanego Lasu, a pozostali uczniowie rzucili się na nią gratulując się.

Turniej- Pierwsze Zadanie. Slytherin.



Slytherin

Cele zadania :
-przejść przez Zakazany Las,
-Pokonać Sklątkę Tylnowybuchowa,
-odebrać pergamin (który jest uwięziony w krysztale, który pęka tylko po pokonaniu potwora ; pergamin zawiera podpowiedź do drugiego zadania.)

 Severus Snape:

Przez pierwsze minuty droga była spokojna i cicha. Nic nie zapowiadało większych trudności. Od czasu do czasu rozbrzmiewał jakiś mylący trzask. Stojące powietrze może było aż nazbyt spokojne. W pewnym momencie drogę Snape'a zaszedł wysoki, postawny centaur o wyjątkowo posępnej i wrogiej twarzy i zwrócił się do Severusa grubym głosem: -Co możesz mi ofiarować aby pójść dalej?-  Chłopak zauważył nagle  obok drzewa jakąś masywną postać. Nie mógł dokładnie rozpoznać co to mogło być. W każdym razie miał różdżkę w gotowości. Nie zauważył nawet kiedy ów wielkie stworzenie cztero kopytne z twarzą człowieka zastąpiło mu drogę. Swym pytaniem go zaskoczył więc rzekł ponuro-A co Ci jest potrzebne? Trzeba coś zdobyć?- Po tych słowach zabrzmiał dźwięk napinanej cięciwy, a krótki szelest zaalarmował, że centaur stojący naprzeciw Snape'a nie jest sam. Stworzenie zmrużyło niebezpiecznie oczy przyglądając się chłodno chłopakowi. -Zapytałem "czy możesz mi coś dać", jeśli tego nie zrobisz nie pójdziesz dalej. -Centaur skrzyżował ręce na torsie łypiąc na młodzieńca ponurym wzrokiem. Snape wzdrygnął się jednak na samą myśl że będzie musiał coś dać centaurowi. Jedyną rzeczą którą przypomniał sobie był eliksir uzdrawiający. Musiał się teraz skupić ponieważ między nim a eliksirem który pozostał w szkole była duża odległość. -Accio eliksir!- powiedział dość głośno. Za pierwszym razem mu się nie udało, ale za drugim fiolka wpadła w jego ręce. Wyciągnął ją przed siebie w ręku w kierunku centaura. Centaur zmierzył podejrzliwym wzrokiem fiolkę, którą przyjął, odpieczętował i powąchał. W końcu kiwnął krótko głową i przepuścił chłopaka, nieświadomego iż paręset metrów dalej czyha niezbyt przyjazny Hipogryff. Następnie reprezentant Slytherinu ruszył przed siebie nie oglądając się za centaurem. Chciał tak naprawdę wykorzystać eliksir podczas turnieju jednak nie w taki zadaniu ale wymagającym zręczności i skutkującym otarciom. Lumos wciąż oświetlało mu drogę. Nagle usłyszał wycie wilka i jakiś dziwny odgłos dobiegający przed nim. Na drodze Snape'a stanął łypiący groźnie na chłopaka Hipogryf. Przejechał pazurami po ziemi pozostawiając w niej głębokie bruzdy, zaskrzeczał głośno i ruszył pełnym galopem w stronę Ślizgona.  Hipogryf, jak na latające stworzenie przystało, po prostu oderwał się od ziemi młocąc potężnymi skrzydłami powietrze. Liście i gałęzie dawały chwilowe schronienie Snape'owi, jednak mimo tego stworzenie uparcie rozszarpywało je szponami najwyraźniej chcąc się dostać do Ślizgona, który wkroczył na nie swoje terytorium. Brunet wycelował różdżką w hipogryfa i rzucił bez zawahania.-Arresto Momentum- dzięki zaklęciu ujrzał Hipogryfa w zwolnionym tempie. Odetchnął z ulgą i zszedł z drzewa .Zaczął pośpiesznie iść przed siebie chcąc zniknąć zwierzęciu z oczu.
Hipogryf zastygł w bezruchu, a po chwili runął ciężko na ziemię. Najwyraźniej skutecznie unieruchomiony na najlbiższe minuty. Reszta drugi Snape'a prowadziła już prosto do polany z finałowym przeciwnikiem.

A gdy chłopak już doszedł do polany gdzie zauważył dziwne stworzenie. Pierwsze co mu przyszło do głowy to zaklęcie...-Błyskatioom- z jego różdżki poleciała smuga jasnego światła która uderzyła w Sklątkę. Stanął lekko skulony jak gdyby był gotów by zadać kolejny cios stworzeniu. Ale po zaklęciu, którym została trafiona Sklątka, rażona prądem odleciała w tył padła na grzbiet i wymachiwała odnóżami w powietrzu chcąc stanąć na nogach. Jednak jej ciało było na to zbyt ciężkie. Z jej odwłoka buchnął ogień odrzucając skątke parę metrów w tył. Najwyraźniej nic więcej nie mogła już poczynić. Kryształ stojący nieopodal pękł i z jego wnętrza można było wydobyć pergamin. Snape pobiegł pośpiesznie i chwycił pergamin uradowany pod nosem że udało mu się dotrwać do końca. Ciekawość była aż tak wielka że nie mógł się doczekać kolejnego zadania no i pergaminu, chciał rozszyfrować jak najszybciej jego treść, więc szybko przeczytał zawartość zwiniętego skarbu :” To ja ! Czekam gdzieś na was wysoko w niebie. Kocham zagadki i rebusy, otwórz umysł a będziesz moim przyjacielem. W długim korytarzu wrota piekieł stoją, a tam uwięzieni przyjaciele. Ruszysz im na pomoc ?”. Reprezentant Slytherinu schował pergamin, zawierający podpowiedź do drugiego zadania, po czym ruszył  żwawym krokiem do czekających na niego znajomych ze swoje domu.

Turniej- Pierwsze Zadanie. Rawenclaw.




Rawenclaw
Cele zadania :
-przejść przez Zakazany Las,
-Pokonać Sklątkę Tylnowybuchowa,
-odebrać pergamin (który jest uwięziony w krysztale, który pęka tylko po pokonaniu potwora ; pergamin zawiera podpowiedź do drugiego zadania.)


Ove. :
Gdy jeden z uczestników wszedł do Zakazanego Lasu muzyka, śpiewy i gwar na trybunach ucichły. Krukon zapuszczał się coraz głębiej w niebezpiecznym lesie, a zaciekawione stworzenia zaczęły go obserwować z ukrycia. Wtem gdy chłopak znalazł się w miejscu gdzie sadzawki były najgęściej ułożone wreszcie jakieś małe potworki pobiegły w stronę Ove. Wyskoczyły one z wody, szybko przebierając swoimi małymi nóżkami, chcąc jak najszybciej zawiesić swoje długie płetwiaste łapy na szyi reprezentanta Ravenclwu, aby go udusić. - Hej, małe, nie chcę was zabić!- podskoczył aż zaskoczony. Szybko dobył różdżki i wycelował w chmarę stworków. - Orchideus!- Wodniki Kappa opadły miękko na ziemie pod postacią kolorowych kwiatów, jednak z drugiej strony nadciągały kolejne szkodniki. Zdezorientowany Krukon rzucił szybko zaklęcie:- Levicorpus.- Przez co zawisł do góry nogami. Wodniki zaczęły spadać na dół, a z ich lejki stały się psute, w związku z czym zostały pozbawione mocy. Reszta szkodników widząc co się dzieje, skrzecząc pod nosem zaczęły uciekać do sadzawek.
Niedaleko chłopaka drzewa rozsunęły swoje gęste konary, dając widok na niepozornie spokojną i cichą polankę, na której środku lewitował niebieski kryształ, a wewnątrz niego widniał zwinięty w rulon pergamin. Ove podszedł do świecącego kamienia i wypowiedział zaklęcie, które miało rozbić kryształ, jednakże gdy dym po zaklęciu opadł, na szklanej powierzchni nie było nawet rysy. Wtedy nagle na reprezentanta wybiegła Sklątka tylnowybuchowa. Zaczęła gonić biednego Kurukona, co chwile strzelając iskrami. On zaś odsunął się szybko, by mieć czas na ruch. Uniósł zaklęciem sklątkę w powietrze, po czym z impetem odwołał je, przez co stworzenie runęło w ziemię. Odsunął się w tył, nie był pewny, czy ten ruch zadziała. Miał jednak czas na skupienie się, chwycił różdżkę obiema, trzęsącymi się dłońmi i wymówił na głos, głośno formułkę zaklęcia. Obawiał się, czy zadziała, było potężne, ćwiczył je tylko w ukryciu w domu. Z różdżki wytrysnęły płomienie, formujące się w kule, które pomknęły w stronę opadłej na ziemię sklątki. Potwór zdezorientowany wisiał w powietrzu i z hukiem spadł na ziemie. Samiec szybko otrząsnął się i ruszył na Ove. Kule ognia odbiły się od magicznego stworzenia ale spowolniły go nieco. Wyciągnął wyżej swoje żądło kierując je prosto na ciało uczestnika. W tym momencie brunet wykrzyczał: -  Expecto patronum! -  chłopak dobrze wiedział, na co jest to zaklęcie. Nie szło mu najlepiej, ale wyczarował dużego nietoperza, który pałał niebieskim blaskiem. Jego światło oślepiło, więc powinno zadziałać również na wrażliwe oczy zwierzęcia. Odskoczył w bok, biegnąc co sił w nogach jak najdalej od sklątki. - Melofors! - wycelował w ledwo widoczne zwierzę, zaklęcie teoretycznie miało zmienić je w dynię. Zasłonił oczy dłonią, chroniąc się od blasku patronusa i wyczekując efektu.
    Zaklęcie partonusa było dość sprytne, jednak u Sklatek bardzo trudno znaleźć otwór gębowy, więc to zaklęcie mało się zdało, a jednak oszołomiło potwora. Przeciwnik Ove z rozpędu biegł na chłopaka chcąc się go już pozbyć, ale po chwili po ziemi zamiast ohydnego potwora turlała się po ziemi dojrzała dynia. Kryształ pękł, a pergamin uniósł się do góry, wprost do rąk Kurkona. Chwycił mocno papier, skacząc obiema stopami na dynię i jak miał nadzieję, rozgniatając ją na ciapę. Podekscytowany, zacisnął palce na pergaminie, po czym wyprostował go i zaczął czytać : „To ja ! Czekam gdzieś na was wysoko w niebie. Kocham zagadki i rebusy, otwórz umysł a będziesz moim przyjacielem. W długim korytarzu wrota piekieł stoją, a tam uwięzieni przyjaciele. Ruszysz im na pomoc ?”.

Reprezentant  Rawenclawu uśmiechnął się nikle, a za nim utworzyła się ścieżka prowadząca do trybun, gdzie panował gwar, a muzyka znów rozeszła się wokoło.

piątek, 8 marca 2013

[Drugie zadanie Turnieju Magicznego]

[Już jutro, o godzinie 21:00 odbędzie się kolejne zadanie Turnieju Magicznego! Tak jak w ubiegłym tygodniu poprzedzone one będą ucztą dla wszystkich uczniów w Wielkiej Sali. Czwórce reprezentantów życzymy powodzenia, a z okazji dzisiejszego święta wszystkim Paniom wszystkiego najlepszego.]

sobota, 2 marca 2013

[Pierwsze zadanie]

Już dziś, o godzinie 21:00 w Wielkiej Sali odbędzie się rozpoczęcie Turnieju! Prosimy wszystkich uczniów, z reprezentantami na czele, o stawienie się na uczcie poprzedzającej Pierwsze Zadanie.

piątek, 1 marca 2013

Ty i ja - teatry to są dwa...



Richard Brook
Ravenclaw | VI VII rok | Irlandia | Patronus: lis | 11 cali, włókno ze smoczego serca, cis, giętka
 
            Richard jest czarodziejem czystej krwi, chociaż od kilku lat mieszka z rodziną mugoli. A to dlatego, że jego rodzice zostali zamordowani, kiedy Rich miał 10 lat. Jak to się stało, że przeżył? Otóż szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie było go wtedy w domu. Był z wizytą u znajomego z mugolskiej szkoły – i tu dochodzimy do powodu, dla którego rodzina Brook’a, choć czystej krwi, musiała zginąć. Jego rodzice, podobnie jak Voldemort i śmierciożercy, mieli się za lepszych od ludzi niemagicznych. Jednak nie uważali, żeby zabijanie mugoli było konieczne. Uznawali, że lepiej po prostu uświadamiać ich powoli o istnieniu magii i oswajać z tym faktem, a potem podporządkować sobie. Dlatego też zapisali syna do zwykłej szkoły.
            Osieroconego Richarda przygarnęła mugolska rodzina i przez rok chowała jak własne dziecko, nie wiedząc nic o magicznych zdolnościach chłopca. W tym czasie młody czarodziej zakochał się w teatrze. Jego mugole mieli zwyczaj co tydzień chodzić razem na spektakle, oczywiście zabierając dzieci ze sobą. Wywarło to ogromny wpływ na Rich’a. Swoje życie zaczął postrzegać jako teatr, w którym on grał główną rolę. A aktorem był całkiem niezłym. Z czasem stał się też „reżyserem”, manipulując niemagicznymi kolegami w szkole. List z Hogwartu sporo wyjaśnił, nie rozumiejącej przybranego syna rodzinie. Pozwolili mu oczywiście pojechać, nawet polecieli razem z nim do Anglii, gdzie miał zrobić zakupy do nowej szkoły. Na szczęście w Banku Gringotta czekały na niego pieniądze po rodzicach, więc nie musiał ich za bardzo obciążać.
Jaki jest Richard? Na pewno inteligentny, inaczej nie trafiłby do Ravenclawu. Co prawda Tiara przez krótką chwilę rozważała przydzielenie go do Scytherinu (za którym przemawiały jego lisia przebiegłość i czysta krew), jednak ostatecznie został Krukonem. Dobry obserwator - czasem przechadza się po szkolnych korytarzach jedynie po to, aby podsłuchiwać urywki rozmów na korytarzach, śledzić zachowania uczniów i relacje między nimi. Zupełnie, jakby obserwował gatunek jakichś zwierząt, których zwyczaje nie są mu dobrze znane. Poza tym, jak to było wspomniane, Richard lubi grać. Uwielbia kreować sobie osobowości, w które później na krótki czas się wciela, więc nikt nie wie, jaki tak naprawdę jest. Jedną rzecz wiadomo na pewno – jeżeli akurat nie próbuje grać, jest bardzo zamknięty w sobie.
Rich szybko się nudzi, dlatego poza nauką i innymi, zwykłymi zajęciami uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa, znalazł sobie jeszcze jedno…



I’m a specialist, you see.

Masz dość dokuczającego ci kolegi i chcesz dać mu nauczkę? Nie masz ochoty iść na nudną lekcję i nie chcesz ponosić konsekwencji ucieczki? Nie wyszło ci zaklęcie i nie wiesz, co zrobić z jego skutkami? Idź do Brooka! Oczywiście nie jest to takie proste. Krukon jest bardzo ostrożny i niewielu ludzi ma bezpośredni kontakt ze „Specjalistą”, jak sam siebie nazywa. Ale dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli masz problem, jesteś zdeterminowany (i akurat posiadasz nadmiar złota), na pewno zostaniesz z nim w jakiś sposób skontaktowany.
Inteligencja, przezorność, aktorstwo i dom, do którego został przydzielony (kto podejrzewałby biednego Krukona o bycie szkolnym mistrzem „zbrodni”, kiedy dokoła tylu złych Ślizgonów?) czynią go praktycznie nie do złapania. Ponadto tych, którzy próbowali go zdradzić, spotkały różne, dziwne wypadki…
Do tej pracy zainspirowała go postać profesora Jamesa Moriarty'ego z serii książek o największym detektywie świata autorstwa sir Arthura Conan Doyle'a, które bardzo lubił czytać w dzieciństwie.

There's a name, that no-one says…

 Ciekawostki:
  • Niektórzy mówią na niego „Jim”, prawdopodobnie w nawiązaniu do Moriarty'ego;
  • Jest bardzo dobry w zaklęciach niewerbalnych;
  • Nie przepada za dotykiem, momentami ta niechęć podchodzi wręcz pod fobię;
  • Nie ma oporów przed zgłębianiem czarnej magii, chociaż jak sam twierdzi, nie lubi brudzić sobie rąk;
  • Jest fanem serialu Doctor Who;
  • Gra na flecie;

Łączna liczba wyświetleń