-
Dorcas Meadowes
- VI rok ♦ Londyn ♦ Gryffindor ♦ półkrwi
czarny bez, włos jednorożca, 12 cali ♦ jagnię ♦ nieznany
Nie patrz już tak na mnie. Naprawdę, proszę. Nie lubię, gdy ktoś obdarowuje mnie zbyt wielką uwagą. Tak, ty również. Skup się na tym, co ci mówię, no! Nie mam ogromnych piersi, więc z łaski swojej popatrz się na moje oczy, albo najlepiej na twarz. Tak, właśnie na twarz. Peszysz mnie tym swoim wzrokiem, który wwierca się we mnie. Czuję, że zaraz zatopię się w tym fotelu, złączę się z nim w jedno i nikt, ani nic nie będzie mogło nas rozłączyć. W sumie, taki związek mógłby być całkiem nieźle skonsumowany. I trwałby długo, to pewne. Nawet nie wiesz, jak wygodnie mi się tutaj siedzi, w trakcie gdy ty udajesz bożyszcze nastolatek, które pragnie poderwać kolejną z nich. Wszystko fajnie, pięknie, ale miałam przyjść w zupełnie innym celu, pamiętasz o tym, prawda? Widzisz, przejście przez zamek o trzeciej nad ranem nie jest jakoś szczytem moich marzeń, a co dopiero mowa o tym, że słuchanie twojej sowy stukającej w moje okno naprawdę potrafi rozbudzić. A teraz co? Błagam cię, weź tę rękę. Mówię do ciebie.
Mówisz, że ciebie zdradziła? Że zostawiła ciebie dla innego, olała i tak dalej? Jako dobra przyjaciółka powinnam ją teraz zwyzywać, powiedzieć, jaką to szmatą była, że olała tak wspaniałego faceta, jak ty. No jasne, że powinnam. Ale czy według ciebie mam do tego prawo? Posłuchaj mnie, zanim zaczniesz znowu warczeć i obarczać winą każdego, tylko nie siebie. Po pierwsze, skoro odeszła z innym, to znaczy, że nigdy ciebie nie kochała i nie była warta twojego czasu, ani uczuć. Albo to ty nie dawałeś jej tego, co powinieneś. Nie patrz na mnie tak, jakbyś chciał mnie zabić, okej? Wybacz, ale tyle razy, ile kryłam ciebie, gdy spędzałeś noce z tymi skretyniałymi Ślizgonkami, które na słodkości reagują niczym diabeł na święconą wodę sprawia, że patrzę na to wszystko inaczej. A jakby nie patrzeć - ona w końcu mogła się domyślić, że wcale nie spędzasz soboty na treningach ze mną, albo pomaganiu mi w sprawach sercowych, których aktualnie i tak jest tyle, co kot napłakał.
I znowu to spojrzenie... Naprawdę, mam się zacząć zakrywać, jak teraz? Co z tego, że wyglądam aktualnie, jak małe dziecko, które nakryło rodziców na pocałunkach, a samo jest na etapie: "chłopcy są ble". Lecz mimo to zaciekawione rozcapierza ręce i przez szpary między palcami się wszystkiemu przygląda. Rozmawiasz z notoryczną gadułą, która najpierw mówi, a potem myśli. Która trajkocze, jak najęta, wpada w słowotok i naprawdę ciężko jest ją z niego wybić czymkolwiek poza krzykiem, czy głośniejszym tonem. Zdawałoby się, że wygadana, że inteligentna, bo miała być w Ravenclawie, ale jednak do Gryffindoru ją wrzucili. A do tego ambitna, bo wbrew kolejnemu naigrawaniu się ze strony starszych braci (tak, mam trzech starszych braci, którzy są typowymi graczami Quidditcha, więc zabierz te ręce, bo dostaniesz tłuczkiem przez łeb) trafiła tutaj. Pomijając fakt, że tyle razy mnie wyciągałeś z tarapatów. Już nie szczerz się tak, ile razy mam ci powtarzać, że jestem ci wdzięczna? No i to, że zawsze próbujesz jakoś ratować mój tłusty (w porównaniu z tymi wszystkimi twoimi "znajomymi") tyłek. Dobra, to nie moja wina, że mam wiarę w ludzi, tak? Tak. Jasne, mogłam wtedy nie iść za gościem, który okazał się śmierciożercą. I wiele, wiele innych.
Nie rozumiem, skąd w tobie to błyszczące spojrzenie. Patrzysz na jakąś całkowicie randomową osobę, która ma niebieskie oczy zajmujące jej połowę twarzy, do tego nienaturalnie duże usta i w ogóle przypominam jakiegoś skrzata domowego. Do tego te włosy... Myślisz, że ile czasu spędziłam na doprowadzeniu ich do takiego stanu, jaki jest teraz? Dwie godziny czesania i bawienia się różnymi miksturami to jest minimum, naprawdę. Bo normalnie to nawet szczotka się może złamać. Nie jestem też jakaś wysoka, nie przepadam za obcasami, a tym bardziej za tymi super modnymi strojami, które cechują te wszystkie czystokrwiste pannice. Z resztą, jak każdy tam.
Ale obiecałam sobie, że mnie to nie zmieni, okej? Że wyjdę z tego cało i dalej będziesz miał swoją panią psycholog na zawołanie. A teraz, proszę - idź spać. Ja też muszę się wyspać, bo muszę zaliczyć jutro Eliksiry. Trzymaj się z dala od kłopotów. A swoje ręce od mojego tyłka.
Mówisz, że ciebie zdradziła? Że zostawiła ciebie dla innego, olała i tak dalej? Jako dobra przyjaciółka powinnam ją teraz zwyzywać, powiedzieć, jaką to szmatą była, że olała tak wspaniałego faceta, jak ty. No jasne, że powinnam. Ale czy według ciebie mam do tego prawo? Posłuchaj mnie, zanim zaczniesz znowu warczeć i obarczać winą każdego, tylko nie siebie. Po pierwsze, skoro odeszła z innym, to znaczy, że nigdy ciebie nie kochała i nie była warta twojego czasu, ani uczuć. Albo to ty nie dawałeś jej tego, co powinieneś. Nie patrz na mnie tak, jakbyś chciał mnie zabić, okej? Wybacz, ale tyle razy, ile kryłam ciebie, gdy spędzałeś noce z tymi skretyniałymi Ślizgonkami, które na słodkości reagują niczym diabeł na święconą wodę sprawia, że patrzę na to wszystko inaczej. A jakby nie patrzeć - ona w końcu mogła się domyślić, że wcale nie spędzasz soboty na treningach ze mną, albo pomaganiu mi w sprawach sercowych, których aktualnie i tak jest tyle, co kot napłakał.
I znowu to spojrzenie... Naprawdę, mam się zacząć zakrywać, jak teraz? Co z tego, że wyglądam aktualnie, jak małe dziecko, które nakryło rodziców na pocałunkach, a samo jest na etapie: "chłopcy są ble". Lecz mimo to zaciekawione rozcapierza ręce i przez szpary między palcami się wszystkiemu przygląda. Rozmawiasz z notoryczną gadułą, która najpierw mówi, a potem myśli. Która trajkocze, jak najęta, wpada w słowotok i naprawdę ciężko jest ją z niego wybić czymkolwiek poza krzykiem, czy głośniejszym tonem. Zdawałoby się, że wygadana, że inteligentna, bo miała być w Ravenclawie, ale jednak do Gryffindoru ją wrzucili. A do tego ambitna, bo wbrew kolejnemu naigrawaniu się ze strony starszych braci (tak, mam trzech starszych braci, którzy są typowymi graczami Quidditcha, więc zabierz te ręce, bo dostaniesz tłuczkiem przez łeb) trafiła tutaj. Pomijając fakt, że tyle razy mnie wyciągałeś z tarapatów. Już nie szczerz się tak, ile razy mam ci powtarzać, że jestem ci wdzięczna? No i to, że zawsze próbujesz jakoś ratować mój tłusty (w porównaniu z tymi wszystkimi twoimi "znajomymi") tyłek. Dobra, to nie moja wina, że mam wiarę w ludzi, tak? Tak. Jasne, mogłam wtedy nie iść za gościem, który okazał się śmierciożercą. I wiele, wiele innych.
Nie rozumiem, skąd w tobie to błyszczące spojrzenie. Patrzysz na jakąś całkowicie randomową osobę, która ma niebieskie oczy zajmujące jej połowę twarzy, do tego nienaturalnie duże usta i w ogóle przypominam jakiegoś skrzata domowego. Do tego te włosy... Myślisz, że ile czasu spędziłam na doprowadzeniu ich do takiego stanu, jaki jest teraz? Dwie godziny czesania i bawienia się różnymi miksturami to jest minimum, naprawdę. Bo normalnie to nawet szczotka się może złamać. Nie jestem też jakaś wysoka, nie przepadam za obcasami, a tym bardziej za tymi super modnymi strojami, które cechują te wszystkie czystokrwiste pannice. Z resztą, jak każdy tam.
Ale obiecałam sobie, że mnie to nie zmieni, okej? Że wyjdę z tego cało i dalej będziesz miał swoją panią psycholog na zawołanie. A teraz, proszę - idź spać. Ja też muszę się wyspać, bo muszę zaliczyć jutro Eliksiry. Trzymaj się z dala od kłopotów. A swoje ręce od mojego tyłka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz