"So give me something to believe
Cause I am living just to breathe
And I need something more
To keep on breathing for
So give me something to believe"
"Powiedziałaś mi, że szczęście to stan chwilowy, że przemija. Wspomniałaś, iż to właśnie sprawia, że jest on tak niezwykły i pożądany - bo trwa moment. Ale ja ciągle widzę cię, jak się uśmiechasz. Czy to oznacza, że kłamiesz?"
Imiona: Silver Katherine
- Zanim Silver przyszła na świat miała mieć na imię Thomas, ewentualnie Clarissa, po swojej babci. Pod koniec siódmego miesiąca okazało się, że ciąża jest poważnie zagrożona i należy natychmiast wyciągać dziecko. Przyszła więc na świat zimowej nocy dzień przed Wigilią, a że jej oczy zdawały się wówczas mieć stalowy kolor, jej mamie przyszło do głowy "Silver". Zważywszy, że rodzice dziewczyny nigdy nie byli konwencjonalni, tak też zostało. Imię Katherine pochodzi z greckiego słowa katharos - czysty; bez skazy.
Nazwisko: Ashdown
- Wielopokoleniowa tradycja. Oficjalnie są widziani, jako ci, którzy wspomagać będą Zakon Feniksa. Nie oficjalnie służą Czarnemu Panu. Jej rodzice wpadli na pomysł, że chcą by córkę wychować niezgodnie z tradycjami, tym samym chcieli odwrócić się od Voldemorta. Oczywiście, że się to nie udało. Zostali zabici, a dziewczynkę wychowuje wuj (brat matki), który kontynuuje mydlenie innym oczu, jednocześnie coraz dobitniej wymuszając na siostrzenicy, by w osiemnaste urodziny złożyła deklaracje przed Czarnym Panem.Status Krwi: Czysta
- Krew czysta, ale Silver nigdy nie zagłębiała się od jak dawna.Dom: Ravenclaw
- Silver cechuje się błyskawicznym przyswajaniem wiedz w zakresie, który ją interesuje, co oznacza, że na lekcjach takich jak zielarstwo preferuje spanie na ławce. Nie mniej jednak wykazuje ponad przeciętne zdolności w eliksirach oraz zaklęciach (zaczytuje się w starych księgach); starożytnych runach i numerologii (z którego to powodu nikt nie pożycza od niej notatek, bo wszystkie są napisane właśnie za pomocą tych dwóch dziedzin).
Różdżka: Czarny Bez; 13 cali; Rdzeń z włókna serca smoka; napis w poprzek: "Quae non sunt prohibita, permissa intelleguntur".
- Napis w tłumaczeniu oznacza: "Co nie jest zakazane, uważa się za dozwolone"; różdżkę chroni zaklęcie, pozwalające, by używał jej jedynie właściciel; czarny bez jest symbolem dużej mocy; włókno z serca smoka sprawia, że różdżka sprawdza się w silnych zaklęciach.
Patronus: Wilk
- Jej patronus jest ponadprzeciętnej wielkości, co może świadczyć, że jest to wilkołak, albo przodek wilkor - przodek wilka. Nie mniej jednak, niech zostanie po prostu wilk.Bogin: Przyszłość
Jest symbolem samotności w grupie, tajemniczości, gwałtowności, walki o dominację, siły, szybkości, intensywności ale przede wszystkim lojalności oraz posiadania w sobie dwóch natur: drapieżnej i ludzkiej. Innymi słowy, wszystko, co charakteryzuje Silver.
- Silver z niewiadomych powodów nawet dla niej samej, boi się swojej przyszłości. Jest to lek, który towarzyszył jej od kiedy pamiętała. Z tego też powodu woli nie planować, a robić wszystko dynamicznie i spontanicznie.Rodzice: Katherina i Arthur
- Wszyscy uważali ich za sprzymierzeńców Zakonu Feniksa, ale powodem dla którego nigdy nie zdecydowali się dołączyć do ZF było zobowiązanie względem Czarnego Pana. Nikt o tym nie wiedział. Chcieli się wycofać - jako naiwni myśląc, że będzie im to dane - żeby pozwolić córce samej zdecydować po której stronie się opowie. Zabijali z zimną krwią, więc zginęli, zabici z zimną krwią.Wychowana przez: Alexander; brat matki
- Brat matki, który obecnie sprawuje opiekę nad młodą Ashdown. Podobnie, jak cała rodzina uważany jest za sprzymierzeńca Zakonu Feniksa i podobnie, jak cała rodzina służy Czarnemu Panu. Winien śmierci swojej siostry i jej męża.
"Something's always coming you can hear it in the ground
It swells into the air
With the rising
Rising sound
And never comes but shakes the boards and rattles all the doors
What are we waiting for"
The Bravery - Believe
Dwie Strony Tej Samej Monety:
Bezczelna, zdeterminowana, pewna siebie i swoich poglądów...
Podniosłam się z ziemi, kładąc dłoń na swoim obolałym brzuchu, a następie uniosłam do góry podbródek, lekceważąc ból, jaki niósł za sobą każdy następny ruch. Ściągnęłam łopatki, bym wyglądała na jeszcze bardziej pewną siebie. To nie tak, że chciałam mu pokazać, iż to, co zrobił nie miało na mnie żadnego wpływu, nie boli, domagam się więcej i jestem bardzo silna, więc dam radę. Wiedziałam, że on chciał, bym była w stanie się podnieść, bo gdyby nie chciał, ta męczarnia trwałaby dużo dłużej.
Machnął tylko na mnie ręką, a ja wolno skierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie bluzkę, która była przylepiona do mojego ciała. Skrzywiłam się lekko, wchodząc pod prysznic. Położyłam rękę na kafelkach, żeby się nie przewrócić, podczas gdy moje druga dłoń odkręciła kurek. W następnej chwili poczułam ciepłą wodę spływającą po moich ciele. Spuściłam głowę, by woda nie wpadła mi do oczu, i spojrzałam w dół. Spływała ze mnie czerwona woda. Patrzyłam, jak wpada do otworu, zabierając ze sobą ból i bezsilność.
Podniosłam głowę i zamknęłam oczy, zaciskając usta i pozwalając, by woda obmyła moją twarz. Sięgnęłam dłońmi do włosów i przeczesałam je. Czułam, jak każdy mięsień mojego ciała drży z przemęczenia.
To był pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz, kiedy mój wuj użył tego zaklęcia przeciwko mnie. Widziałam desperacje w jego oczach, bezsilność i ból. I chociaż to brzmi paradoksalnie, to właśnie to spojrzenie dało mi nadzieję, że nie umrę. A jest tylko jedna rzecz gorsza od śmierci - zostać do czegoś zmuszonym.
Pierwsza Strona...
"Aby oszukać kobietę, potrzebny był wąż, ale aby oszukać mężczyznę, wystarczyła kobieta."
Ambrosius Aurelius
|
Przyszła Jasnowidząca | Przyszły Śmierciożerca | Masochistka
Silver pochodzi z rodziny wróżbitów, ale dziewczyna wie, że jeżeli chciałaby rozwijać się w tę stronę, to musiałaby otworzyć swoje wewnętrzne oko, a to powodowałoby przebłyski nie tyle ogólnej przyszłości, o ile przyszłości samej Silver, której kobieta poznać nie chce. Z tego względu najchętniej unikałaby wszelkich kontaktów z tą częścią magii. Prawdopodobnie dziewczyna odziedziczyła po swojej prababci wrodzone zdolności i istnieje duża szansa na to, że Silver w przyszłości będzie jasnowidzącą. Do rozwijania tych umiejętności jest zmuszana przez wujka, ale wszelkimi możliwymi sposobami unika
Dziewczyna ze względu na rodzinę powinna być Śmierciożercą, ale jak nudny byłby ten świat, gdyby dzieci się nie buntowały? Należy tylko pomyśleć: byłoby tak spokojnie, bezpiecznie, cicho, nudno i monotonnie. Ashdown zapewne była jednym z tysiąca dzieci, które właśnie teraz wypowiadały swoim opiekunom wojnę, więc (ku jej nieszczęściu) nie będzie tu wyjątkowa i unikalna.
Słowami, które dziewczyna słyszy najczęściej o swojej rodzinie, to jak ważna jest dla niej tradycja, że Ashdownowie zrobią wszystko dla siebie nawzajem. Od członków rodziny słucha o tym, że chowanie tajemnic, oraz pewne zachowania są w standardzie i ona musi ich przestrzegać; ukrywać przed innymi.
Emocjonalna, Żyjąca w kłamstwie...
Mówi się, że czasem lepiej jest nie wiedzieć. Oczywiście wszędzie znajdą się nieustraszeni idioci, którzy powiedzą, że wiedza jest błogosławieństwem zawsze i wszędzie. Ja mówię, że potrafi być przekleństwem. Nie znaczy to jednak, że lepiej żyć w niewiedzy. Przecież prawda jest zawsze lepsza od kłamstwa. No, może z wyjątkiem, kiedy stara ciotka umiera w fotelu i resztkami sił, mówi, że jest ciężarem. Przecież nie powiesz takiej "Ależ tak, tak, ciociu, ma ciocia rację. Ciocia mnie rozumie? Więc niech ciocia tu umiera spokojnie i niczym się nie denerwuje, a ja tylko skoczę do Miodowego Królestwa, bo podobno promocja na czekoladowe żaby jest." Z drugiej strony, to zależy kto, bo przecież żyją na tym świecie osoby, które bez mrugnięcia okiem powiedzą nawet najbardziej bolesną prawdę umierającemu człowiekowi; którzy swoim długim jęzorem wykopią ci grób na cmentarzu. Ja takich cenię. Przynajmniej nie muszę rozpatrywać ich wypowiedzi na osiemdziesięciu pięciu płaszczyznach.
To właśnie chodziło mi po głowie, kiedy wyszłam ze swojego pokoju i w połowie schodów usłyszałam, że mój wujek rozmawia z jakąś kobietą. Przysiadłam na schodkach, opierając czoło o poręcz, by następnie wytężyć wszystkie swoje zmysły.
- Zacznij od początku, Alexandrze, bo niewiele rozumiem.
- Kiedy jej rodzice postanowili się wycofać w cień, dostałem za zadanie zlikwidować ich.
- Czemu mieliby chcieć się wycofać?
- Chcieli wychować dzieci inaczej, niż chowano ich - westchnął. - Rozumiem ich pod wieloma względami, ale musieli wiedzieć, że tak się to dla nich skończy. Znali panujące zasady. A mimo to postąpili, jak ostatni idioci - westchnął głośno - Byłem u nich tamtego ranka na śniadaniu, zastanawiali się, czy pozwolić Silver iść w jakieś tam miejsce. Doradziłem im, żeby ją puścili, zyskując nadzieję, że nie będzie jej wieczorem, więc nie będę musiał robić jej krzywdy. Była taka mała i... - mówił rozczulonym głosem, a ja wstrzymałam oddech słysząc własne imię i mocniej przycisnęłam plecy do ściany. - Wiedziałem, że nie potrafiłbym jej zrobić krzywdy.
- Zaskoczyłeś mnie Alexandrze - zironizowała
- Czym? - roześmiał się bez krzty wesołości w głosie - Słabością? Może i mam słabość, ale to było dziecko, Maya. Niewinne dziecko, będące moją chrześnicą. Jak mógłbym spojrzeć w jej oczy i ją zabić?
- Tak samo, jak zabiłeś własną siostrę i jej męża. - Po tych słowach zapadła dłuższa cisza, podczas której zdawało mi się, że słyszę bicie własnego serca. Wiedziałam, że ich zabił, ale to wcale nie sprawiało, że mogłam powstrzymać napływające łzy. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co się stało.
- Wszedłem tamtej nocy do ich domu i zabiłem ich - powiedział oschłym tonem, a nawet wyczytałam z jego głosu niechęć do tego uczynku, do samego siebie. Choć może mi się zdawało... Może tylko potrzebowałam nadziei, że człowiek, który mnie wychował nie był w stanie od tak zabić mi rodziców. - A kiedy miałem wychodzić, usłyszałem jakiś dźwięk z szafy. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją na dnie.
- Alex... - Kobieta szepnęła łagodnie, ale on kontynuował.
- Siedziała. Mała. Skulona. Bezbronna. Zalana łzami i patrząca na mnie z przerażeniem. Miała sześć lat. - Mówił wolno, a ja odważyłam się zerknąć przez lekko uchylone drzwi. Właśnie usiadł przy stole, opierając na nim swoje łokcie, a dłonie wsuwając we własne włosy. - Wyniosłem ją z domu, powiedziałem jej, że jeżeli ktoś ją spyta, to ona nic nie wie. Leżała w łóżku, z którego ja ją zabrałem. Sam się teraz zastanawiam, jak udało się to wszystko upozorować i wytłumaczyć. Ale Silver milczała, trzymając się ustalonej wersji. Z czasem zaczęło mi się wydawać, że nawet w nią uwierzyła.
- Co powiedziałeś Czarnemu Panu?
- Prawdę, no a przynajmniej od niej zacząłem. - Ponownie roześmiał się bez krzty wesołości. - Że może się przydać, bo ją wychowam, tak jak wychowuje się dzieci w naszej rodzinie od pokoleń, że prawdopodobnie jest jasnowidzącą i że będzie z niej więcej pożytku, jak przeżyje.
- Gdzie kłamstwo?
- Powiedziałem, że nic nie widziała, więc nie czuje wobec mnie niczego, po za pozytywnymi uczuciami. Obiecałem na swoje życie, że w wieku osiemnastu lat będzie już miała znak. - Przesunął swoją ręką po twarzy. - Na swoje i jej. Silver przez lata nie okazywała mi empatii, ale trzymała sekret, jak należy w naszej rodzinie. Ale nie chce się przyłączyć. - Potarł swoje skronie. - Przeszkoliłem ją we wszystkim, co umiałem. Nauczyłem ważyć eliksiry, walczyć za pomocą zaklęć i nie tylko, wbiłem jej do głowy myślenie naszej rodziny, strategię i przebiegłość. A teraz ona nie chce. - Zakończył znacznie ostrzej, podnosząc się tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, upadło, a ja prawie podskoczyłam w miejscu z mocno bijącym sercem. - Próbowałem prośbą, próbowałem groźbą... Maya, ostatnio nawet Crucio, ale to na nic. Wyczuła, że jej nie zabiję, więc mogła cierpieć.
- Widzieć śmierć swoich rodziców, to spora rana psychiczna. Nie wiesz, że te są gorsze?
Nie słuchałam ich dalej. Po prostu weszłam na schody, trzymając się poręczy.
.- Alex... - Kobieta szepnęła łagodnie, ale on kontynuował.
- Siedziała. Mała. Skulona. Bezbronna. Zalana łzami i patrząca na mnie z przerażeniem. Miała sześć lat. - Mówił wolno, a ja odważyłam się zerknąć przez lekko uchylone drzwi. Właśnie usiadł przy stole, opierając na nim swoje łokcie, a dłonie wsuwając we własne włosy. - Wyniosłem ją z domu, powiedziałem jej, że jeżeli ktoś ją spyta, to ona nic nie wie. Leżała w łóżku, z którego ja ją zabrałem. Sam się teraz zastanawiam, jak udało się to wszystko upozorować i wytłumaczyć. Ale Silver milczała, trzymając się ustalonej wersji. Z czasem zaczęło mi się wydawać, że nawet w nią uwierzyła.
- Co powiedziałeś Czarnemu Panu?
- Prawdę, no a przynajmniej od niej zacząłem. - Ponownie roześmiał się bez krzty wesołości. - Że może się przydać, bo ją wychowam, tak jak wychowuje się dzieci w naszej rodzinie od pokoleń, że prawdopodobnie jest jasnowidzącą i że będzie z niej więcej pożytku, jak przeżyje.
- Gdzie kłamstwo?
- Powiedziałem, że nic nie widziała, więc nie czuje wobec mnie niczego, po za pozytywnymi uczuciami. Obiecałem na swoje życie, że w wieku osiemnastu lat będzie już miała znak. - Przesunął swoją ręką po twarzy. - Na swoje i jej. Silver przez lata nie okazywała mi empatii, ale trzymała sekret, jak należy w naszej rodzinie. Ale nie chce się przyłączyć. - Potarł swoje skronie. - Przeszkoliłem ją we wszystkim, co umiałem. Nauczyłem ważyć eliksiry, walczyć za pomocą zaklęć i nie tylko, wbiłem jej do głowy myślenie naszej rodziny, strategię i przebiegłość. A teraz ona nie chce. - Zakończył znacznie ostrzej, podnosząc się tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, upadło, a ja prawie podskoczyłam w miejscu z mocno bijącym sercem. - Próbowałem prośbą, próbowałem groźbą... Maya, ostatnio nawet Crucio, ale to na nic. Wyczuła, że jej nie zabiję, więc mogła cierpieć.
- Widzieć śmierć swoich rodziców, to spora rana psychiczna. Nie wiesz, że te są gorsze?
Nie słuchałam ich dalej. Po prostu weszłam na schody, trzymając się poręczy.
Druga Strona...
Podczas swoich pierwszych lat nauki w Hogwarcie wypracowała sobie sposób, na radzenie sobie z rodzinnym stresem, a jednocześnie zamydlenie wszystkim oczu. Otóż zajęła się robieniem kawałów, bo kto podejrzewałby tak radosną dziewczynę o powiązania z Czarnym Panem, czy inne mroczne sekrety, których w jej rodzinie jest jeszcze dużo.
Więc kłamała. Czuła, że śmieje się z przymusu. Na początku, bo szybko ta gra zaczęła ją wciągać i po niedługim czasie stała się prawdą. Dziewczyna na czas przyjazdu do Hogwartu stawała się tym, kim byłaby cały czas, gdyby wszystko, co się mówi o jej rodzinie, było prawdą. To jej oderwanie się od rzeczywistości, kiedy jej śmiech słychać w korytarzach szkolnych, kiedy nocami biegnie bezszelestnie po marmurowej podłodze, kiedy patrzy, jak za jej wybryki odpowiada ktoś inny. W jej oczach pojawiają się iskierki i to jest prawdą.
Quidditch: Pałkarz
- Dziewczyna była już w swojej historii na pozycji ścigającego, oraz szukającego, ale obecnie najlepiej bawi się jako pałkarz. Niedługo pewnie zmieni zdanie.
Lekkomyślna, nierozważna, zawzięta, ryzykantka gotowa na poświęcenie...
Przymknęłam na chwilę oczy, jeszcze raz przesuwając dłonią po obolałym ramieniu. No dobrze, więc wsuwanie się między zawodnika a Tłuczek, trzymając kij przyciśnięty do klatki piersiowej, jako jedyną osłonę, to nie jest dobry pomysł. Okej, naprawdę zrozumiałam, kiedy przez dobrych kilka chwil miałam nie mały problem z oddechem. Z drugiej strony miałam do wyboru to, albo pozwolenie, by piłka uderzyła w ścigającego, przez co nie mógłby trafić w obręcz i ponad połowa widownie nie wyłaby ze szczęścia.- Żyjesz?
- A bo to pierwszy raz próbują mnie zabić? - Uniosłam brew patrząc na tegoż ścigającego, na co on rozejrzał się po boisku.
- Ja górą, ty z prawej? - Rzucił; ten znak zapytania dodając zapewne tylko z grzeczności, bo taktykę między nami mieliśmy dość ścisło opracowaną. Skinęłam tylko głową, po czym przyciągnęłam się do miotły, lekko pociągając jej końcówkę do góry. Powoli, jakby z obawą, odsunęłam dłoń od klatki piersiowe, by następnie podlecieć z prawej strony ścigającego, który znów miał w rękach Kafel. Wyprostowałam miotłę, po czym puściłam ją i stanęłam na niej, lekko uginając nogi i nieznacznie przyspieszając. Podleciałam bliżej chłopaka, akurat w chwili, gdy zbliżał się i Tłuczek. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nawet nie jeden. Na siadanie było chyba za późno. W ostatnim momencie podskoczyłam do góry, podczas gdy ta - sporej wielkości - piłka przeleciała między mną a miotłą. Nerwowo zamachałam rękami łapiąc równowagę. I po co, skoro zaraz nadleciał drugi tłuczek, który odbiłam z taką siłą, że i tak spadłam? Przywołałam do siebie miotłę chcąc złapać się obydwoma rękami, by odkryć, że jedna z moich kończyn ma własne plany i najwyraźniej wyjechała na urlop. No, albo jak kto wolał - została złamana. Podciągałam się na jednej ręce, ale nawet ja - małpiatka, chodząc po drzewach w każdej wolnej chwili - nie byłam w stanie wrócić na miotłę z pomocą jednej ręki. Zamachałam więc jedynie nogami w powietrzu zastanawiając się jak długo się utrzymam.
- Ashdown, ty zwracasz na siebie uwagę nawet bez stania na miotle.
- Rozbawianiem tylko sprawisz, że szybciej spadnę, a kto ci wtedy będzie osłaniał facjatę? - spytałam stosunkowo grzecznie, jak na fakt, że palce zaczynały mi się ześlizgiwać z miotły.
- Czy ty mnie prosisz o pomoc?
Więc tak, z całą pewnością - mimo złamanej ręki - byłam dzieckiem szczęścia.
SUMy: Transmutacja (Z), Zaklęć (W), Eliksirów (W), Astronomia (W), Obrony Przed Czarną Magią (W), zielarstwa (N), historii magi (P), Starożytne Runy (W), Numerologia (W), Wróżbiarstwo (Z)
Czytała właśnie fragment na temat zielarstwa, który miał pojawić się na egzaminach końcowych. Próbowała skupić swój krukoński umysł na literkach, chociaż te zdawały się latać obecnie po całym pokoju. Może to jakieś perfidne zaklęcie rzucone przez żartownisia, w rewanżu za jej czary? To prawdopodobne, bo co jest gorszego, niż nie pozwolić człowiekowi takiemu jak ona, spokojnie czytać? Cóż, prawdopodobne, ale niestety mylne, gdyż to zwyczajnie jej brak aspiracji do nauki tego przedmiotu. Co zabawne - Silver mogłaby dostać pytania, które będą na egzaminie nawet na miesiąc przed, a i tak by się tego nie nauczyła.
Dlatego też bez żadnego bodźca, ot sama z siebie, zaczęła wystukiwać długopisem jakiś rytm. Nie minęło więcej, niż piętnaście uderzeń w książkę, a dziewczyna położyła się na plecach, chwytając ołówek i uderzając jednym przyrządem do pisania o drugi.
- Either way! Either way! I am running back to you! Running back to you!* - Po pokoju rozniósł się jej melodyjny głos, podczas gdy jej książka spadła na ziemię, zamykając się. I nie trzeba być Sherlokiem, żeby wiedzieć, że Krukonka już jej nie otworzy.
Rodzina: Katherina (matka; nie żyje); Arthur (ojciec; nie żyje); Alexander (wujek; prawny opiekun); Clarissa (bacia; pracuje w ministerstwie; kontakt został urwany); Anthony (dziadek; pracuje w ministerstwie; kontakt został urwany);
Dodatkowe:
- Jej oczy zmieniają kolor. Naturalnie są one kobaltowe, ale w przypływie weny stają się zielone, aż do intensywnej żółci. Jest to spowodowane faktem, że Silver wierzy, iż w oczach można zobaczyć duszę, a ona nie lubi, jak ktoś tam zagląda.
- Uważa, że Róże są zbyt pospolite, choć nie miałaby nic przeciwko, gdyby dostała - koniecznie pojedynczą - takową w kolorze kobaltu. Aczkolwiek jeżeli ma być szczera ze sobą - woli bzy.
- Jak ktoś patrzy na jej rzeczy, może stwierdzić, że jest bałaganiarą, ale ona doskonale wie, jeżeli coś zmieniło swoje miejsce chociażby o kilka centymetrów. Nienawidzi, gdy ktoś dotyka jej rzeczy.
- Chłopak, który wywoła rumieńce na jej twarzy, powinien poczuć, że jego ego zostało połechtane, bo ona zwyczajnie się nie rumieni, co tłumaczy sama sobie, swoją rzekomo niższą temperaturą ciała, niż inni ludzie, z jakiego to powodu ciągle jej zimno.
- Nie zna się na niczym co ma związek z jedzeniem, albo zwierzętami.
- Zdarza jej się zemdleć, a przyczyną tego jest niedobór cukru w organizmie.
"I am hiding from some beast
But the beast was always here
Watching without eyes
Because the beast is just my fear
That I am just nothing
Now its just what I've become
What am I waiting for
Its already done"
The Bravery - Believe
Kiedyś śniło mi się, że byłam szczęśliwa. Śniło mi się, że potrafiłam się śmiać, że płakałam tylko ze szczęścia, i że wszystko, co mnie otaczało było kolorowe. W następnej chwili zobaczyłam dużą przepaść, a mój kolorowy świat, po którym ganiały kucyki, w którym świeciła tęcza i płynęła rzeka z czekolady zaczął zatracać się w ciemności. Przyjrzałam się sobie w zbitym lustrze. Niby te same rysy twarzy, takiego samego koloru włosy, oczy też takie same. Wszystko pasowało, ale było inaczej. Patrzyłam, jak lustrzana ja, unosi różdżkę i szepcze zaklęcie, tak jak ja mam to w zwyczaju robić, a następnie stróżka światła trafia we mnie. Upadam na kolana, na czarną podłogę. Pochylam się do przodu, opierając dłonie na tej czerni i głęboko oddycham. Przez chwilę zdaje mi się, że zamykam oczy, ale wówczas widzę przed sobą kręcącą się monetę. Przechyliłam głowę na bok i patrzę na nią.
Dwie strony stworzą medal. Kiedy jeden z nich jest na wierzchu, drugi zdaje się być kłamstwem, maską. Lecz gdy medal wiruje w oszalałym tańcu, obie strony stają się jednością.
"Więc można być jednocześnie szczęśliwą i nieszczęśliwą?"
-----1. Witam wszystkich, za ewentualne błędy przepraszam. I tak, wiem, że długa karta.
2. Twarzyczka Jaimie Alexander, tylko miała mieć kobaltowe oczy i pasemka x.x
3. Notkę poprawię pewnie nieskończoną ilość razy.
4. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba, zwłaszcza, że po napisaniu mam wrażenie, że przesadziłam i uh... Zapraszam do wątków i jestem za zasadą: ja pomysł, ty wątek, ale odwrotnie. Postać generalnie to taka dziewczyna z chorobą dwubiegunową, mi się wydaje xP Podobnie! xP
* Running back, to you - Matt Wertz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz