poniedziałek, 10 czerwca 2013

Lepiej patrzeć w bok, niż zamykać oczy w obawie przed nieuniknionym.

 ~~
Znowu zamknęła się w tym cholernym schowku na kociołki. Znowu przecierała chudymi palcami zapłakane policzki, pod nosem mrucząc coś i przeklinając głupotę zarówno swoją, jak i Avery'ego. Znowu z jej ust wyrwało się ciche westchnięcie, a dziewczynka oparła się tyłem głowy o kamienną ścianę, osuwając w dół i siadając na zimnej posadzce. Zacisnęła wargi w wąską kreskę, męczona wyrzutami sumienia co do własnego zachowania. Nie to, że żałowała tego, co zrobiła, co powiedziała.. Żałowała tego, że nie dogadała temu bezmózgiemu, aroganckiemu, rozpuszczonemu dzieciakowi trzech, czterech, ewentualnie dwudziestu słów więcej. Tylko kompletnie nie rozumiała, dlaczego mimo tego, że w jej głosie nie było słychać żadnego drżenia, a samą pewność siebie z jej oczu po chwili wypływały szkliste łzy?
Przymknęła powieki, myślami wracając do ubiegłych wakacji.

~~
Mężczyzna westchnął ciężko, siadając na krześle, które zapewne miało już dawno za sobą swoje lata świetności, wzrok lokując w swojej córce. Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, ni to rozbawionego, ni to zrezygnowanego, który jednak po chwili zniknął zastąpiony przez surowy grymas. Spojrzał na dziewczynę udawanym, poważnym spojrzeniem, ale po chwili roześmiał się cicho, palce dłoni wplatając w jej brązowe włosy i czochrając je lekko.
- Nie możesz być taka miękka, Chi. - mrugnął do niej, uśmiechając się łagodnie. - Nie poradzisz sobie, jeśli nie nauczysz się radzić z takimi typami. 
- Przecież się stawiam, tato. - burknęła cichutko, wzrokiem umykając gdzieś w bok. Gdy Knocia, skrzatka o łagodnej twarzy weszła do kuchni i spojrzała to na Vincenta, to na Chitotsu dziewczynka podeszła do niej, poprawiając szaliczek na szyi skrzatki, jakby w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia, byleby uciec od tematu.
- Postaraj się bardziej. Nie zawiedź Tiary, w końcu wrzuciła cię tam nie bez powodu. Zobaczysz. - mężczyzna kiwnął głową, jakby zgadzając się ze swoimi własnymi słowami i podniósł się z miejsca. Pchnął drewniane drzwi, wychodząc do ogrodu już z papierosem w ręce.

~~
~~
Uchyliła powieki i spojrzała na zastawione różnymi rzeczami potrzebnymi do eliksirów regały, jakby spodziewając się, że w ustawieniu przedmiotów coś się zmieniło. Westchnęła cicho, podnosząc się na rękach i po chwili otrzepując już nogi z kurzu.
- Dasz radę. - stwierdziła cicho, sama do siebie, jakby to miało w czymś pomóc. Z kieszeni szaty wyciągnęła jesionową różdżkę, dłuższą chwilę wpatrując się w ciemne drewno i gładząc lakierowaną powierzchnię opuszkiem palca. Zesztywniała, prostując się odruchowo, gdy usłyszała jakieś głosy. Przystawiła ucho do drewnianych drzwi, marszcząc delikatnie brwi i próbując wyłapać sens słów.
- Patrz Will, znowu mi zwiała.. - Kenneth zarechotał cicho, stukając w coś palcem, bo Chi usłyszała charakterystyczny dźwięk. - Ciekawe co teraz robi, może znowu ryczy, jak sądzisz?
Prychnęła cicho, bo jej Ślizgońska duma została urażona i pchnęła drzwi, wychodząc na ciemny korytarz. Na jej szczęście chłopcy stali kilka metrów dalej, a ona znajdowała się w nieoświetlonej części, dlatego nie mogli jej zauważyć. Uśmiechnęła się szeroko, celując różdżką w bruneta.
- Levicorpus! - chłopak otworzył szeroko oczy, bo nagle jakaś siła pociągnęła go za kostkę w górę. Dziewczynka zaśmiała się tylko cicho, wpatrując w szok na twarzy zarówno Avery'ego, jak i Mulcibera. Zanim blondyn zdążył cokolwiek zrobić ona umknęła do Pokoju Wspólnego, rzucając tylko na odchodne - Bawcie się dobrze!

~~

- O cholera! - jęknęła cicho, gdy obok głowy usłyszała tylko świst, a brązowe kosmyki wpadły jej do oczu. Mruknęła coś pod nosem, próbując ogarnąć to, co uszczuplało jej pole widzenia palcami. Podniosła wzrok i zakłopotana spojrzała na piątorocznego Ślizgona, drugiego pałkarza, który pokręcił tylko zrezygnowany głową, zniżając lot i opierając kij o ramię. Miała tylko szczęście, że nie trafiła na jakiegoś gbura, bo była dopiero w trzeciej klasie i od niedawna weszła do stałego składu drużyny..
- Greed, rusz cztery litery i weź się do roboty, a nie bujaj w obłokach. - chłopak wywrócił oczami, pochylając się nad kijem i mknąc w stronę tłuczka, który zaczął zbliżać się do opustoszałych trybun. Okolicę wypełnił głuchy dźwięk uderzenia, gdy miotająca się piłka została odbita przez drewnianą pałkę. Dziewczyna zagryzła wargi, mrużąc delikatnie oczy, by przez mżawkę móc dostrzec to, gdzie pędzi jej cel i po chwili wystartowała z miejsca i pomknęła w stronę tłuczka, prostując rękę, w której trzymała kij. Gdy była w odpowiedniej odległości przymierzyła się do zamachu, po chwili prostując w miotle z triumfalnym uśmieszkiem na ustach. Spojrzała na swojego mentora, jakby wyczekując jakiejś gadki o tym, co było w jej zagraniu źle, ale ku jej zdziwieniu nie doczekała się podobnego tekstu.
- Moze coś jeszcze z ciebie będzie, Greed..
~~
~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń