Jej historia zaczyna się i kończy dość standardowo. Zaczyna
się bowiem w sierocińcu, a kończy w Hogwarcie, co zapewne powoduje, że jej
historia staje się maksymalnie wtórna i nieciekawa, w dużej części tak zresztą
jest. Jej matka była młoda i nie chciala
dziecka. Ani wtedy, ani w najbliższych latach i nie wyobrażała sobie zmienić
tego postanowienia. I choć jej mąż miał wiele przeciwko, zaraz po urodzeniu
dziecko oddała do sierocińca, nie nadając mu nawet imienia. Niemowlęciu
poszczęściło się jednak bardziej niż jakiemuś tam Riddle’owi, albo
nienarodzonemu jeszcze Potterowi, bowiem zauważona w domu dziecka, została przygarnięta do rodziny zastępczej czarodziejów, gdzie razem z czwórką
podobnych sobie dzieci, wychowywała się w umiarkowanym szczęściu i jeszcze
bardziej umiarkowanym dostatku do ósmego roku życia, kiedy to nagle o
szczenięciu przypomniało się matce. W wieku ośmiu lat dziewczynka kończyła
właśnie pierwszą klasę podstawówki, z nienajgorszymi ocenami i dobrą opinią
wychowawczyni. Okazała gadatliwą i raczej przyjazną, choć nie zawsze potrafiącą
zaskarbić sobie przyjaźń innych dzieci dziewczynką o urodzie chudziutkiego,
leśnego duszka i dzikawej naturze. W dokumentach miała wpisane imię Anne,
chociaż przysięgam, że nikt jej tak nie nazywał, odkąd mała nauczyła się mówić,
a co za tym idzie, protestować w na tyle zrozumiały sposób, by wiedzieć,
przeciw czemu protestuje. Kobieta, która nawet nie raczyła nazwać dziecka,
kierowana jakimś dziwnym impulsem, odszukała dziewczynkę i nie wiem jakim
sposobem, oskarżając przy okazji rodzinę o zaniedbania, ściągnęła ją powrotem do
domu. Ciężko było małą Licho przyzwyczaić do nowego trybu życia, naprawdę. Po
pierwsze, matka nie wydawała się jej do końca matką, oraz nie bardzo rozumiała,
czemu jej mama chce, by ta tolerowała własne imię. Nie bardzo chciała też
poddać się jedynej świętej zasadzie panującej w domu – Zero Magii. Wychowana w
rodzinie czarodziejskiej, nie wiedziała, czemu jej mama, znająca przecież magię
tak bardzo nie chce jej w domu. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że to ze względu
na tatę, który nigdy nie mógł dowiedzieć się, że pod jego dachem mieszkają dwie
czarownice. Dopiero lata później Licho zrozumiała, że w rodzinie zastępczej
znalazła się właśnie dlatego, by ojciec nie dowiedział się o magii, bo jak
wiemy, małe dzieci są nieobliczalne. Lecz jednak, przyzwyczajona do domu, w
którym lewitują garnki, mogła przyzwyczaić się do nowych zasad? Nie. I tak oto,
biedny mugol dowiedział się o kilku nieznanych mu dotąd szczegółach o życiu.
Matka Licha się załamała. Chciała pozbyć się córki, lecz było już za późno, nie
chciała już popełniać błędów. Wybaczyła małej, a mała wybaczyła ponoć jej.
Stworzyli żyjącą w umiarkowanym dostatku i bardzo umiarkowanym szczęściu
rodzinę, pełną strachu przed przyszłością, szeptów i kłótni. Cała trójka z ulgą
przyjęła moment przyjścia listu z Hogwartu, gdy Licho zaczęła znikać z ich
życia na większość roku. Wtedy dopiero życie Woodów zaczęło wracać do względnej
normalności.
Historia Licho w Hogwarcie toczyła się spokojnym, choć nie
niepozbawionym wzlotów i upadków rytmem. W wieku 15 lat nauczyła się animagii,
choć nigdy nie była entuzjastką pilnej nauki. Aktualnie uczęszcza na kurs
teleportacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz