„I'm just a poor boy,
I need no sympathy,
Because I'm easy come, easy go, little high, little low.
Anyway the wind blows
Doesn't really matter to me, to me.”
Because I'm easy come, easy go, little high, little low.
Anyway the wind blows
Doesn't really matter to me, to me.”
Dawniej nazywał się Nathaniel Lucipher Grant III, był synem
bardzo znanego kilkadziesiąt lat temu polityka, Dyrektor Departamentu
Przestrzegania Prawa Czarodziejów, który w czasach swojej świetności był bardzo
blisko objęcia posady Ministra Magii, był synem francuskiej arystokratki,
której pieniądze męża zapewniały dobrobyt, był bratem mężnego Gryfona, który
brzydził się wszelkim tchórzostwem… I brakiem poczucia humoru.
Były uczeń Hogrwatu, któremu nie było dane dokończyć swej
edukacji w szkole magii i czarodziejstwa, były Krukon. Urodzony siódmego marca tysiąc
dziewięćset trzydziestego trzeciego roku.
Obecnie unika wszelkich kontaktów z mieszkańcami zamku,
chcąc zachować anonimowość i nierozpoznawalność. Teraz używa drugiego imienia:
Lucipher, twierdząc iż i tak mało kto je znał. Zmarł w tysiąc dziewięćset
czterdziestym ósmym roku, dokładnie dziewiątego czerwca w wieku ledwie piętnastu.
Teraz ukazuje się jako niematerialna postać siebie w chwili śmierci.
Oficjalnie za powód
jego śmierci przyjmuje się samobójstwo (Nie wiadomo z jakiego powodu.
Przyjaciele ani brat nie widzieli w jego zachowaniu żadnych zmian, nie zostawił
żadnego pożegnalnego listu). Sposób wykonania samobójstwa: Skok z wieży
astronomicznej.
W rzeczywistości było inaczej, tak przynajmniej mówi sam
Grant, jednak nie chce zdradzić tego co tak naprawdę zaszło wtedy. Wiadomo mi
jednak iż zmarł jeszcze przed wypadkiem.
Sam fakt iż jego śmierć została potraktowana za samobójstwo
zabolała go mocno, bowiem wiedział iż jego rodzina uzna go za tchórza. Miał
rację. Od czasu pogrzebu nikt nie odwiedził jego grobu. Wtedy to zaczął
podróżować po świecie, aż w końcu znużony wrócił do Hogwratu.
„Mama, ooh, I don't
wanna die
I sometimes wish I'd never been born at all.”
I sometimes wish I'd never been born at all.”
Lucipher mimo iż wszyscy twierdzą teraz inaczej jest bardzo
odważnym duchem, co pozostało mu jeszcze z czasów jego życia. Zapuszcza się w
najgłębsze rejony Zakazanego Lasu, w najciemniejsze głębiny Jeziora…
Najprawdopodobniej wiąże się to z tym iż nie żyje i nic nie jest w stanie mu
nic zrobić.
Gdyby ktoś kiedyś go spotkał, poznałby najbardziej żywego i
przyjacielskiego ducha jaki istnieje (Mimo jego szatańskiego imienia). Ta cecha
charakteru sprawiła iż dał radę nawet nawiązać nawet dobre stosunki z samym
Irytkiem (Oczywiście już jako duch)… Chociaż można by rzec iż jest to raczej
znajomość polegająca na czerpaniu wspólnych korzyści ze swojego istnienia:
Irytek robi na złość wrogom Luciphera, a Lucipher stara się uspokoić Krwawego
Barona jeśli Poltergeist za bardzo nabroi. Sprawia to iż nie warto być wrogiem
Nathaniela… No, jeśli nie chce się mieć Irytka na głowie.
Z charakteru wieczny młodzian jest ciepły, miły i uprzejmy,
grzeczny i ułożony, a jednocześnie szalony, zły i wredny. Ironiczny.
Uwielbia muzykę, śpiew… Od dłuższego czasu interesuje się założonym
w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym zespołem Queen, nagminnie śpiewając pod
nosem piosenkę Bohemian Rhapsody.
Jest w miarę drobną i chudą postacią, o długich włosach,
związanych lekko wstążką. Jego mądre oczy spokojnie wpatrują się we wszystko
dookoła, jakby każdego dnia uczył się kolejnego szczegółu w zamku. Na drobnej
twarzy wiecznie widnieje uśmiech jego pełnych warg, nos lekko zadarty, równie
drobny co cała postać ducha. Jego dłonie, delikatne o długich palcach cały czas
odgarniają niesforne kosmyki z twarzy. Jego szyję owija szal jednego z domów,
mimo iż ubrany jest całkowicie luźnie, raczej na cieplejszy typ pogody.
Uwielbiał za życia ten szal, nic na to poradzić nie mógł.
[ Witam. Karta z pewnością będzie poprawiana, bo uważam iż
nie jest szczytem moich możliwości. Zapraszam do wątków!]
_______
* Cytaty pochodzą z piosenki „Bohemian Rhapsody” zespołu
Queen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz